~Harreh.
Wieczór minął nam bardzo
dobrze. Dużo piliśmy, tańczyliśmy. Normalna impreza. Jak dla
kogo. Ja cały czas myślałem o Louisie. Trzeba było się
zgodzić, kretynie. Teraz byś się z nim bzykał, a nie patrzył jak
tańczy z jakąś laską. Czekaj,
czekaj... LASKĄ?
Wysoka brunetka,
kręcone włosy. Nawet ładna. Eyy, Louis? Co ty z nią robisz? O
nie...
Wybiegłem
czym prędzej w baru. Nie mogłem na to patrzeć. Nie mogłem patrzeć
na to jak on się z nią całuje. Przecież jeszcze wczoraj to on się
na mnie rzucił... Ach, no tak, to był przecież wypadek. Szedłem
tak przed siebie nie zważając na padający śnieg (bo przecież był
grudzień). Kiedy odczuwałem w moich nogach ból, przykucnąłem
na krawężniku. Spojrzałem na park, który znajdował się po
drugiej stronie ulicy. Te wszystkie zakochane pary... Ey,
Harry, nie płacz. Nie bądź mięczak. Przez całe życie dawałeś
sobie radę a teraz co? A teraz
po prostu nie wytrzymałem. Te wszystkie uczucia, które
tłumiłem w sobie przez tyle lat... Te wszystkie przeżycia. To
wszystko boli bardziej niż utrata najbliższej osoby.
- Harry? Co się
dzieje? - usłyszałem głos Louisa
- Zostaw mnie –
burknąłem
- Harry...
- Nie odzywaj się
do mnie!
-
Poczekaj chwilę. - powiedział i gdzieś zadzwonił – Hallo?
Ed?... Słuchaj, znalazłem Harrego, ale nie chce wracać...
Naprzeciwko parku w centrum...Ok, czekam.
Tommo usiadł obok
mnie. Nie miałem ochoty z nikim rozmawiać a w szczególności
z nim.
Pięć minut
później podjechał do nas czarny samochód, z którego
wyszedł Sheeran. Nie patrząc na nikogo ani na nic, wsiadłem
szybko do samochodu. Ed zamienił jeszcze słowo z Louisem, po czym
ruszyliśmy w drogę do domu. Podróż minęła nam bez słowa.
Dopiero w domu postanowiłem wyżalić się przyjacielowi.
- Ed, jak to się
powtórzy?
- Harry, nawet tak
nie myśl.
- To wszystko się
powtarza... A co jeśli za 8 dni się to stanie? Co jeśli on umrze?
- Styles! Ocknij
się. To był tylko przypadek!
- TRZY RAZY POD
RZĄD??? TY TO NAZYWASZ PRZYPADKIEM???
- To może mu
powiesz?
- Nie ma mowy!
Jeszcze się ode mnie odwróci.
- Musisz być
dobrej myśli. Najlepiej by było gdybyś pilnował go non stop.
- A czy to nie
wyda mu się podejrzane?
- To go szpieguj.
- Eee.. -
machnąłem ręką i udałem się do swojego pokoju.
Kiedy byłem już w
pomieszczeniu sięgnąłem po pudełko, które znajdowało się
pod łóżkiem. Były tam przede wszystkim zdjęcia. Zdjęcia
Grace, Elizabeth i Roberta. Oni wszyscy już nie żyją. I to
wszystko przeze mnie. Nie mogłem dopuścić do tego by taki sam los
spotkał Louisa. Chwyciłem szybko za telefon i wybrałem jego numer.
- Louis, przyjedź
do mnie. SZYBKO – powiedziałem i rozłączyłem się
Krótki jest,
ale tak jakoś mi nic nie pasowało ://
Mam kompletną
pustkę w tej już pustej głowie, więc nie wiem co mam dodać.
Macie ask'a to
pytajcie jak coś ---> ASK

Kidy ty tyle napisałaś? o.O Masakra. Oczywiście zajebiste jak zwykle i wgl ! Czekam na next : )
OdpowiedzUsuń*O*...
OdpowiedzUsuńgenialny!! nie mogę się doczekać następnego :D
Trzymasz mnie w niepewności kobieto! xD
pisz szybko następny!