piątek, 10 maja 2013

PART TEN


Może to było dziwne, ale w tej chwili po prostu nie myślałem. Trochę alkoholu i emocje zrobiły swoje, ale chciałem jakoś ustrzec Lou od najgorszego. Przyjechał wręcz ekspresowo. Ledwo mnie zobaczył a już pytał się 'Co się stało?'. Zaprowadziłem go do mojego pokoju i postanowiłem mu wszystko wytłumaczyć.
    - Louis, ja widziałem jak całowałeś tą laskę w barze...
    - No i co z tego?
    - To z tego, że mój z moim byłym było tak samo.
    - Byłym? Czyli, że ty jesteś...
    - Bi, ale mniejsza z tym... Jak już wspomniałem zobaczyłem go kiedyś jak całuje się z laską. 8 dni później zginał. Nikt nie wie dlaczego. Po prostu usnął i już się nie obudził. Tak samo było z Grace i Elizabeth. IDENTYCZNIE. Boję się, że to samo może napotkać ciebie. Wiesz co łączy cię z tymi ludźmi? - spytałem chwytając go za dłoń – Kochałem ich tak mocno jak ciebie.
Louis odsunął rękę i spojrzał na mnie niedowierzającymi oczami, w których czaiły się łzy.
    - A-ale d-dlaczego się t-tak dzieje? - spytał jąkając się
    - Nie mam pojęcia – odparłem bezradnie – Ale wiem jedno, oni nigdy mnie nie kochali – powiedziałem wskazując na pudełko ze zdjęciami.
    - Skąd to wiesz? - spytał przeglądając fotografie
    - Ich przyjaciele mi mówili...
    - Harry, czy ty sądzisz, że ja... Że mnie również spotka taki los?
    - Być może – powiedziałem zupełnie spokojnie – Muszę wiedzieć. Co do mnie czujesz..
Jesteś bezpośredni, Harry. Baardzo bezpośredni.

~Loueh.
Wdech, wydech, wdech, wydech.... Kurwa, Tomlinson, to nie działa. Że niby zostało mi 8 dni życia? Z matematycznego punktu widzenia, 7 dni.
Ale co ja mam teraz mu powiedzieć? Owszem, bardzo, ale to bardzo go lubię. Ale, żeby coś głębszego? Jednak przypomniałem sobie o czymś.
    - Harry, ja...
    - Nic do mnie nie czujesz? - uprzedził mnie
    - Nie, to nie tak.
    - A jak?
    - Nie wiem, jak to jest kochać chłopaka. Nie czuję tego uczucia, które towarzyszy mi, kiedy jestem z kobiet... - nie dokończyłem.
Harry przylgnął do moich warg. Całował mnie bardzo delikatnie i czule. Nie sprzeciwiłem się. W ten sposób chciałem sprawdzić, czy coś do niego czuję. Otworzyłem delikatnie oko i zauważyłem łzę spływającą po policzku Harrego. Otarłem spływającą powoli łzę. Styles oderwał się od moich ust.
    - Lou, ja nie chcę cię stracić. Nie przeżyłbym tego drugi raz... - powiedział, wycierając coraz to nowe łzy.
    - Harry, nie płacz. Proszę – powiedziałem i pocałowałem go namiętnie – Kocham Cię
W oczach Harrego iskrzyło się. Nadzieja wymalowała się na jego mokrej od łez twarzy.

Zrobiłem coś strasznego. Okłamałem go. Powiedziałem mu, że go Kocham, a tak nie jest. Jesteś idiotą, Louis. Ale jak miałem uchronić się od śmierci? No jak?
    - Może chodź pojedziemy do mnie? - spytałem
Harry przytaknął i oboje ruszyliśmy w drogę.
Na miejscu byliśmy w mniej niż pół godziny. Przed blokiem jednak spotkałem Modesta.
    - Kogo moje oczy widzą? Louis! Kopę lat! A to kto? - spytał Cowell
    - Nie mam nastroju, Modest... - machnąłem ręką zrezygnowany
    - Harry Styles, miło poznać – usłyszałem za plecami.
    Harry, idioto, co ty wyprawiasz??
    - Modest Cowell. Jesteś przyjacielem Louisa?
    - Harry, chodź już – nalegałem, zanim dojdzie do tragedii
    - Jestem jego chłopakiem – uśmiechnął się szeroko Hazz
JA PIERDOLE. HARRY, COŚ TY NAROBIŁ?? JESTEŚ IDOTĄ. PRZEZ CIEBIE NIE BĘDĘ MIAŁ ŻYCIA...
    - Chłopakiem? - powiedział przez śmiech Modest
O dziwo Harry również zaczął się śmiać
    - Nabrałeś się! Nie no, jestem jego kolegą – odparł Styles
Uff... Ale i tak masz przejebane stary.
    - Możemy już iść? - pośpieszałem go
Harry wzdychnął ciężko i pokierował się za mną. Kiedy byliśmy już w mieszkaniu dostał porządny opieprz ode mnie. Nie brał tego na poważnie.
Postanowiłem przyszykować nam coś do jedzenia. Harry za ten czas zwiedzał jego mieszkanie.
    - Louis?! - usłyszał nawoływanie z sypialni
    - Tak? - powiedziałem wchodząc do pokoju
    - Skąd to masz? - spytał pokazując mi smocze oko, które dostałem od Jacka
    - Od mojego ucznia. Dał mi kiedyś i powiedział, że to daje szczęście.
    - Ja pierdole... - Hazz usiadł załamany na łóżku – Czy możesz skontaktować się z jego rodzicami? - spytał
    - Harry? O co ci chodzi? - zmartwiłem się


Jeju, nareszcie napisałam ^^
Wiecie, co? Nawet mi się podoba ;p
Jeśli są jakieś błędy, przepraszam. Śpieszyłam się.
No to tyle mam wam do przekazania.
PS – Zapraszam na mój drugi blog http://niewidzialna-milosc.blogspot.com/

3 komentarze = Następny rozdział


3 komentarze:

  1. sjkdfgrjgnary *O*
    o człowieku!!
    Przez cb żyję w niepewności bo nie wiem o co chodzi z tym smoczym okiem o.0
    i wgl Lou TY NIE KŁAMIESZ bo TY GO KOCHASZ CIOTO!!
    Musisz dodać szybko następny kochanie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięki, dzięki, dzięki że w końcu dodałaś rozdział <3 :) kocham to opowiadanie ;) już nie mogę doczekać się nastepnego :D

    OdpowiedzUsuń
  3. O BOŻE...BOŻE...BOŻENKO... ŚWIETNE, CZEKAM NA NASTĘPNY :)

    OdpowiedzUsuń