piątek, 17 maja 2013

PART ELEVEN


    - Najpierw zadzwoń do rodziny tego Jack'a i spytaj czy on żyje...
Zaniepokoiłem się nieco. Byłem zaniepokojony.... O co mu, kurwa chodzi?
Posłusznie chwyciłem za telefon i wybrałem numer do pana Franklina.
Jeden sygnał – nic
Drugi sygnał – nic
Trzeci sygnał – nic
Czwarty sygnał – poczta głosowa
    - Nie odbiera – oznajmiłem
    - To może zadzwoń do jego mamy – nalegał Harry przeczesując, ze zdenerwowaniem włosy
Jeden sygnał – nic
Drugi sygnał – nic
Trzeci syganał
    - Słucham – usłyszałem zapłakany głos w słuchawce
    - Dzień Dobry pani Franklin. Czy coś się stało? - zmartwiłem się nieco
    - Louis?
    - Tak.
    - Jack... On... Nie żyje... - rozpłakała mi się wprost do głośnika
    - Ale, ale jak to?
    - Żaden lekarz nie jest w stanie określić przyczyny zgonu. Poszedł spać dokładnie o 20.01 i już się nie obudził...
Zamarłem. Jeszcze kilka dni temu uczyłem tego chłopca śpiewu. To dzięki niemu poznałem Harrego. To on dał mi ten wisior...
    - Przepraszam panią, ale muszę się rozłączyć – zapatrzony w ścianę, wcisnąłem czerwony przycisk i z lekkim niepokojem spojrzałem na Harrego – On nie żyje
    - Mogłem się tego spodziewać... - odparł z kpiną w głosie – To całe ''oko smoka'' jest zabójcą.
    - Jak to? - skrzywiłem się
    - Oddał ci je, prawda? Czyli Jack już nie był w posiadaniu tego wisiora. A co za tym idzie zginął.
    - Harry, ale ja nadal nie mogę pojąć DLACZEGO?
    - To – wskazał na wisior – Wykonałem ja będąc jeszcze dzieckiem. Wtedy zrobiony był tylko z pomalowanego kamienia. Któregoś wieczora wraz z kolegami odprawialiśmy czary, tak dla zabawy. Nic specjalnego się wtedy nie stało. Dopiero nazajutrz zastałem ich martwych, a kamień zmienił się w taki oto wisior... Bałem się. Wyrzuciłem oko do morza. Jak widać popłynął aż do Chin...
    - Czyli ty jesteś przeklęty?!
    - Na to wychodzi... Ale teraz słuchaj uważnie – chwycił mnie za ramię – Pod żadnym pozorem nie oddawaj nikomu tego wisiora. NIKOMU.
    - A czy przypadkiem w tym wisiorze nie siedzi to coś co zabija?
    - Owszem. Siedzi. Ale puki masz je we władaniu, nic nie może ci zrobić.
    - Dobrze Harreh. - wymusiłem uśmiech na swojej ponurej twarzy
    - Kocham Cię Lou
    - Ja ciebie też Hazz – przytuliłem go mocno


Powiem wam tak....
Ten blog to totalna klapa...
Nie ma to jak zmieniać scenariusz w trakcie pisania cnie??
Muszę go usunąć tylko powiedzcie mi, szczerze jak tylko możecie:
Mam pisać od nowa, tą samą historię? Czy wgl już nie pisać?
Mi ogólnie historia, baaaardzo się podoba, ale ja zawsze coś spierdolę, więc ;cc
I to już postanowione. Nie ma odwrotu.
Jeśli naprawdę chcecie, napiszę tą historię od nowa, tak jak powinno być.
Dobra, nie zamęczam c;


piątek, 10 maja 2013

PART TEN


Może to było dziwne, ale w tej chwili po prostu nie myślałem. Trochę alkoholu i emocje zrobiły swoje, ale chciałem jakoś ustrzec Lou od najgorszego. Przyjechał wręcz ekspresowo. Ledwo mnie zobaczył a już pytał się 'Co się stało?'. Zaprowadziłem go do mojego pokoju i postanowiłem mu wszystko wytłumaczyć.
    - Louis, ja widziałem jak całowałeś tą laskę w barze...
    - No i co z tego?
    - To z tego, że mój z moim byłym było tak samo.
    - Byłym? Czyli, że ty jesteś...
    - Bi, ale mniejsza z tym... Jak już wspomniałem zobaczyłem go kiedyś jak całuje się z laską. 8 dni później zginał. Nikt nie wie dlaczego. Po prostu usnął i już się nie obudził. Tak samo było z Grace i Elizabeth. IDENTYCZNIE. Boję się, że to samo może napotkać ciebie. Wiesz co łączy cię z tymi ludźmi? - spytałem chwytając go za dłoń – Kochałem ich tak mocno jak ciebie.
Louis odsunął rękę i spojrzał na mnie niedowierzającymi oczami, w których czaiły się łzy.
    - A-ale d-dlaczego się t-tak dzieje? - spytał jąkając się
    - Nie mam pojęcia – odparłem bezradnie – Ale wiem jedno, oni nigdy mnie nie kochali – powiedziałem wskazując na pudełko ze zdjęciami.
    - Skąd to wiesz? - spytał przeglądając fotografie
    - Ich przyjaciele mi mówili...
    - Harry, czy ty sądzisz, że ja... Że mnie również spotka taki los?
    - Być może – powiedziałem zupełnie spokojnie – Muszę wiedzieć. Co do mnie czujesz..
Jesteś bezpośredni, Harry. Baardzo bezpośredni.

~Loueh.
Wdech, wydech, wdech, wydech.... Kurwa, Tomlinson, to nie działa. Że niby zostało mi 8 dni życia? Z matematycznego punktu widzenia, 7 dni.
Ale co ja mam teraz mu powiedzieć? Owszem, bardzo, ale to bardzo go lubię. Ale, żeby coś głębszego? Jednak przypomniałem sobie o czymś.
    - Harry, ja...
    - Nic do mnie nie czujesz? - uprzedził mnie
    - Nie, to nie tak.
    - A jak?
    - Nie wiem, jak to jest kochać chłopaka. Nie czuję tego uczucia, które towarzyszy mi, kiedy jestem z kobiet... - nie dokończyłem.
Harry przylgnął do moich warg. Całował mnie bardzo delikatnie i czule. Nie sprzeciwiłem się. W ten sposób chciałem sprawdzić, czy coś do niego czuję. Otworzyłem delikatnie oko i zauważyłem łzę spływającą po policzku Harrego. Otarłem spływającą powoli łzę. Styles oderwał się od moich ust.
    - Lou, ja nie chcę cię stracić. Nie przeżyłbym tego drugi raz... - powiedział, wycierając coraz to nowe łzy.
    - Harry, nie płacz. Proszę – powiedziałem i pocałowałem go namiętnie – Kocham Cię
W oczach Harrego iskrzyło się. Nadzieja wymalowała się na jego mokrej od łez twarzy.

Zrobiłem coś strasznego. Okłamałem go. Powiedziałem mu, że go Kocham, a tak nie jest. Jesteś idiotą, Louis. Ale jak miałem uchronić się od śmierci? No jak?
    - Może chodź pojedziemy do mnie? - spytałem
Harry przytaknął i oboje ruszyliśmy w drogę.
Na miejscu byliśmy w mniej niż pół godziny. Przed blokiem jednak spotkałem Modesta.
    - Kogo moje oczy widzą? Louis! Kopę lat! A to kto? - spytał Cowell
    - Nie mam nastroju, Modest... - machnąłem ręką zrezygnowany
    - Harry Styles, miło poznać – usłyszałem za plecami.
    Harry, idioto, co ty wyprawiasz??
    - Modest Cowell. Jesteś przyjacielem Louisa?
    - Harry, chodź już – nalegałem, zanim dojdzie do tragedii
    - Jestem jego chłopakiem – uśmiechnął się szeroko Hazz
JA PIERDOLE. HARRY, COŚ TY NAROBIŁ?? JESTEŚ IDOTĄ. PRZEZ CIEBIE NIE BĘDĘ MIAŁ ŻYCIA...
    - Chłopakiem? - powiedział przez śmiech Modest
O dziwo Harry również zaczął się śmiać
    - Nabrałeś się! Nie no, jestem jego kolegą – odparł Styles
Uff... Ale i tak masz przejebane stary.
    - Możemy już iść? - pośpieszałem go
Harry wzdychnął ciężko i pokierował się za mną. Kiedy byliśmy już w mieszkaniu dostał porządny opieprz ode mnie. Nie brał tego na poważnie.
Postanowiłem przyszykować nam coś do jedzenia. Harry za ten czas zwiedzał jego mieszkanie.
    - Louis?! - usłyszał nawoływanie z sypialni
    - Tak? - powiedziałem wchodząc do pokoju
    - Skąd to masz? - spytał pokazując mi smocze oko, które dostałem od Jacka
    - Od mojego ucznia. Dał mi kiedyś i powiedział, że to daje szczęście.
    - Ja pierdole... - Hazz usiadł załamany na łóżku – Czy możesz skontaktować się z jego rodzicami? - spytał
    - Harry? O co ci chodzi? - zmartwiłem się


Jeju, nareszcie napisałam ^^
Wiecie, co? Nawet mi się podoba ;p
Jeśli są jakieś błędy, przepraszam. Śpieszyłam się.
No to tyle mam wam do przekazania.
PS – Zapraszam na mój drugi blog http://niewidzialna-milosc.blogspot.com/

3 komentarze = Następny rozdział


środa, 24 kwietnia 2013

PART NINE


~Harreh.
Wieczór minął nam bardzo dobrze. Dużo piliśmy, tańczyliśmy. Normalna impreza. Jak dla kogo. Ja cały czas myślałem o Louisie. Trzeba było się zgodzić, kretynie. Teraz byś się z nim bzykał, a nie patrzył jak tańczy z jakąś laską. Czekaj, czekaj... LASKĄ?
Wysoka brunetka, kręcone włosy. Nawet ładna. Eyy, Louis? Co ty z nią robisz? O nie...
Wybiegłem czym prędzej w baru. Nie mogłem na to patrzeć. Nie mogłem patrzeć na to jak on się z nią całuje. Przecież jeszcze wczoraj to on się na mnie rzucił... Ach, no tak, to był przecież wypadek. Szedłem tak przed siebie nie zważając na padający śnieg (bo przecież był grudzień). Kiedy odczuwałem w moich nogach ból, przykucnąłem na krawężniku. Spojrzałem na park, który znajdował się po drugiej stronie ulicy. Te wszystkie zakochane pary... Ey, Harry, nie płacz. Nie bądź mięczak. Przez całe życie dawałeś sobie radę a teraz co? A teraz po prostu nie wytrzymałem. Te wszystkie uczucia, które tłumiłem w sobie przez tyle lat... Te wszystkie przeżycia. To wszystko boli bardziej niż utrata najbliższej osoby.
    - Harry? Co się dzieje? - usłyszałem głos Louisa
    - Zostaw mnie – burknąłem
    - Harry...
    - Nie odzywaj się do mnie!
    - Poczekaj chwilę. - powiedział i gdzieś zadzwonił – Hallo? Ed?... Słuchaj, znalazłem Harrego, ale nie chce wracać... Naprzeciwko parku w centrum...Ok, czekam.
Tommo usiadł obok mnie. Nie miałem ochoty z nikim rozmawiać a w szczególności z nim.
Pięć minut później podjechał do nas czarny samochód, z którego wyszedł Sheeran. Nie patrząc na nikogo ani na nic, wsiadłem szybko do samochodu. Ed zamienił jeszcze słowo z Louisem, po czym ruszyliśmy w drogę do domu. Podróż minęła nam bez słowa. Dopiero w domu postanowiłem wyżalić się przyjacielowi.
    - Ed, jak to się powtórzy?
    - Harry, nawet tak nie myśl.
    - To wszystko się powtarza... A co jeśli za 8 dni się to stanie? Co jeśli on umrze?
    - Styles! Ocknij się. To był tylko przypadek!
    - TRZY RAZY POD RZĄD??? TY TO NAZYWASZ PRZYPADKIEM???
    - To może mu powiesz?
    - Nie ma mowy! Jeszcze się ode mnie odwróci.
    - Musisz być dobrej myśli. Najlepiej by było gdybyś pilnował go non stop.
    - A czy to nie wyda mu się podejrzane?
    - To go szpieguj.
    - Eee.. - machnąłem ręką i udałem się do swojego pokoju.
Kiedy byłem już w pomieszczeniu sięgnąłem po pudełko, które znajdowało się pod łóżkiem. Były tam przede wszystkim zdjęcia. Zdjęcia Grace, Elizabeth i Roberta. Oni wszyscy już nie żyją. I to wszystko przeze mnie. Nie mogłem dopuścić do tego by taki sam los spotkał Louisa. Chwyciłem szybko za telefon i wybrałem jego numer.
    - Louis, przyjedź do mnie. SZYBKO – powiedziałem i rozłączyłem się


Krótki jest, ale tak jakoś mi nic nie pasowało ://
Mam kompletną pustkę w tej już pustej głowie, więc nie wiem co mam dodać.
Macie ask'a to pytajcie jak coś ---> ASK  


piątek, 19 kwietnia 2013

PART EIGHT


Na miejscu byliśmy pół godziny później. Zayn jeszcze przez kilka minut stał przed lusterkiem samochodowym poprawiając fryzurę. Kiedy uznał, że ''może być'', ruszyliśmy w drogę za kulisy. Malik chciał czym prędzej spotkać Two Directions. Ja szczerze mówiąc chciałem tylko odszukać Harrego i podziękować mi za śniadanie. Taka banalna sprawa, ale dla mnie każdy pratekst był dobry by z nim pogadać. Louis, widzisz, ty się w nim najzwyczajniej w świecie zakochałeś. Nie chciałem już się kłócić sam ze sobą, bo sam nie byłem pewny swoich uczuć do Harrego. Sam nie wiedziałem czy jest dla mnie przyjacielem, czy kimś bliskim. Po prostu nie wiedziałem. Teraz musiałem udawać, że nic nie wiem o jego zauroczeniu.
Podeszliśmy do drzwi z napisem ''Two Direction''. Malik spytał czy dobrze wygląda, na co oczywiście przytaknąłem. Bez zawahania wparowaliśmy do środka. Na potężnej kanapie siedział brunet z blondynem. Zayn podszedł do nich, wyciągnął rękę i kulturalnie przywitał się
    - Niall Horan – powiedział blondyn
    - Josh Devine – rzekł brunet
    - Okropnie cieszę się, że was poznałem. Mógłbym prosić o autograf? - powiedział Zayn i drżącymi rękami podał im notesik z długopisem – A to mój przyjaciel, Louis – powiedział wskazując ręką na mnie
    - Louis Tomlinson – podszedłem do nich i również uścisnąłem ich dłonie
    - To ty dajesz lekcje śpiewu Harremu? - spytał blondyn
    - Owszem.
    - Może chciałbyś zaśpiewać dzisiaj z nami? Styles chwalił się, że masz niesamowity głos – zaproponował Josh
    - Ja... - moją odpowiedź przerwał wchodzący do pokoju Harry wraz z chłopakiem, który miał nogę w gipsie
    - Liam! Co się stało? - krzyknął Niall i podbiegł do chłopaka
    - Jakaś fanka podłożyła mu nogę, a on się przewrócił – wytłumaczył Harry – O, Hej Louis.
    - Hej – posłałem mu ciepły uśmiech
    - I kto teraz zaśpiewa jego solówki? - załamał się Josh
    - Louis – usłyszałem Zayna
    - Emmm... Zayn. Ja nie umiem śpiewać – wytłumaczyłem
    - Umiesz, umiesz i nie kłam – wtrącił się Harry
    - No to w takim razie, Lou, idź się przebrać – powiedział Niall i poprowadził mnie do garderoby
Spotkaliśmy tam kilka stylistek, które zaczęły mnie rozbierać i kazały przymierzać kilkanaście tysięcy par ciuchów. Kiedy w końcu coś wybrały, Niall zabrał mnie za kulisy.
    - Dasz sobie radę – poklepał mnie po ramieniu Hazz
O Kurwa! Louis, on cię lekko poklepał, a ja o mało co orgazmu nie dostałem. Co by było dopiero, jakbyśmy się ruchali... Nie, tego już za wiele. Wypierzaj z mojej głowy. Czemu ty musisz tak mieszać mi w tym już opustoszałym łbie??
    - 3, 2, 1. NA SCENĘ CHŁOPAKI! - usłyszałem nieznajomy głos i zanim się obejrzałem, byłem już na scenie, przed tysiącami fanów.
    - Jak się bawi Londyn?! - spytał Niall, na co tłum krzyknął niezrozumiałe dla nas słowa – Jak widzicie nie ma z nami Liama. Zastąpi nam go na dzisiejszym koncercie nasz znajomy, Louis Tomlinson, brawa – krzyknął, a wszyscy zgromadzeni zaczęli wrzeszczeć, klaska i nie wiem co jeszcze.
Tak zaczął się owy koncert. Potem było tylko lepiej. Myślę, że fanom się podobało. Nawet ja sam byłem pod wielkim wrażeniem. Jeszcze nigdy tak dobrze nie wychodziło mi śpiewanie. Czy to przez Harrego? Nie wiem. Niczego nie byłem wtedy pewien.
Po udanym występie nie mogąc opanować emocji, rzuciłem się w ramiona Harrego.
    - Niezły występ, Tomlinson. Jutro mamy kolejny koncert. Jedziesz? Ja chyba nie dam rady – powiedział Liam
    - Oczywiście!
    - To teraz chodź, idziemy na imprezę – odezwał się Josh
    - Wiesz co, ja lepiej zostanę z Liamem – oznajmił Niall – nie zostawię go samego w takim stanie.
    - No, ok. To Harry, zadzwoń po Ed'a i idziemy – rozkazał wręcz, Devine
Styles oddalił się od nas na kilka metrów, zadzwonił do swojego przyjaciela, po czym wrócił.
    - Ed będzie czekał już na nas w Arista. No to idziemy?
Przytaknęliśmy równocześnie i wpakowaliśmy się do średniej wielkości vana.
Pod pubem byliśmy dokładnie o 21:00.
    - Witam słynny Boysband! - przywitał nas rudowłosy mężczyzna.
    - Hejka, Ed. Długo na nas czekasz? - przybił mu piątkę, Harry
    - Nawet nie. Czy to ty jesteś Louis – spojrzał na mnie i wyciągnął rękę – Ed Sheeran
    - Louis Tomlinson – przedstawiłem się i uścisnąłem jego dłoń


JACIEŻPIERDZIELE Ale beznadziejny rozdział. No, ale jak się jest chorym i się pisze rozdział to tak jest. Wybaczycie mi c'nie? Z góry przepraszam za błędy ;p
Chyba będą wątki Niam'a. Nie wiem ;//
Następny rozdział będzie w środę ;)
No i co będę wam tutaj jeszcze pieprzyła. Have a nice day :)


czwartek, 18 kwietnia 2013

PART SEVEN


    - Ja, ja, ja... - jąkałem się.
Szczerze mówiąc, nie zastanawiałem się nad tym. Poczułem kluskę w gardle. Zgodzić się czy nie?
    - Ja się nie zgadzam – powiedziałem spoglądając na zdziwienie w oczach Malika
    - Jak sobie chcesz. Tylko nie przychodź potem do mnie z płaczem, bo zachciało ci się być z Louisem – powiedział i wyszedł z domu.
Ja usiadłem trochę zmieszany na łóżku w którym spałem.
    - O czym rozmawialiście – usłyszałem znajomy głos, który wystraszył mnie do takiego stopnia, że spadłem z łóżka
    - Louis, co ty tutaj robisz.
    - Spałem tutaj cały czas. Fajnie, że mnie zauważyłeś – powiedział pomagając wdrapać się z powrotem na łóżko – Ale nie zmieniaj tematu. O czym rozmawialiście? Nie usłyszałem za dużo, ale gadaliście coś o mnie, prawda?
Och, Harry. Jesteś w poważnych tarapatach. Myśl. Pusta głowo myśl, jak by się z tego wyplątać.
    - Emm, Harry. Czemu walisz się w głowę – powiedział zmieszany Lou
    - Bo... Mnie głowa boli. I Zayn proponował mi tabletki, ale ja się nie zgodziłem, żeby je wziąć – odetchnąłem z ulgą, ale nie wiedziałem, czy połknie haczyk.
    - Harry, jak będziesz tak walił to to nic nie pomoże. Jak nie chcesz tabletek to mogę dać ci saszetkę, hmm?
    - Tak, tak poproszę – powiedziałem i ciężki głaz spadł mi z serca
Louis wyszedł z pokoju, a ja położyłem się z powrotem na łóżku i przysnąłem

~Loueh.
To nie było, że ja nie słyszałem ich rozmowy. Głos Zayna zawsze mnie obudzi. ZAWSZE. Ale, żeby Harry... Nie, oni na pewno żartowali, bo chcieli mnie wystraszyć i tyle, prawda?
Wmawiaj sobie Louis, wmawiaj. To nie zmieni tego, że Harry się w tobie zakochał i tyle. Wróć. ZAKOCHAŁ?! Nie, to nie prawda. Louis, pomyśl o jednorożcach... O Paryżu. Paryż jest taki ładny. Miasto zakochanych... Ja i Harry, w Paryżu... Co?? Nie! Ja i Harry nie możemy być razem, tak? No właśnie... Możemy, czy nie możemy??
Cały czas kłóciłem się sam ze sobą. Przez takie emocjonalne szamotanie, stłukłem mój ulubiony kubek. Och, no trudno. Wziąłem ciepłą herbatkę i saszetkę na ból głowy, i wróciłem do Hazzy. Loczek spał słodko i jakoś nie miałem serca go budzić. To byłoby nie na miejscu. Przykryłem go kołdrą, zważając na temperaturę w pokoju, która wynosiła ledwo 10ºC a i na dworze nie było ciepło. Odłożyłem herbatę na stolik nocny, przejechałem lekko dłonią po rozgrzanym jego policzku i wyszedłem z sypialni. Udałem się do salonu i to co ujrzałem było przerażające. Wszędzie butelki po alkoholu, jak i samego alkoholu było mnóstwo, na podłodze leżały małe kawałeczki kartonu, które były przyklejone jakąś mazią bliżej mi niezidentyfikowaną. Od razu zabrałem się za sprzątanie. Zajęło mi to dobre 2 godziny. Po skończonym sprzątaniu, opadłem bezsilnie na kanapę i przysnąłem. Obudziłem się wieczorem w swoim łóżku. O dziwo Harrego nie było obok mnie. Pewnie poszedł już do domu. Spojrzałem na stolik nocny, gdzie leżały kanapki, herbata i liścik, który brzmiał mniej więcej tak:

`Przepraszam, ale dzwonił Ed i musiałem wracać do domu. Przekaż Zaynowi, że koncert zaczyna się jutro o 17.00. Będę tam, więc do zobaczenia. P.S. - Smacznego :) `

Nie wiedziałem dlaczego on jest dla mnie taki miły. Och, Louis. Louis, Louis. Nie pamiętasz co słyszałeś rano. Kurwa! On mnie kocha i ja muszę coś z tym zrobić.
Zerwałem się szybko na proste nogi, ale poczułem, że moje nogi zmiękły. Zamknąłem oczy i prawdopodobnie zemdlałem.
Ocknąłem się dopiero nazajutrz rano. Za bardzo nie wiedziałem co się stało, ale kiedy zobaczyłem kartkę doznałem Déjà vu, ale tym razem nie zemdlałem. Zjadłem szybko kanapkę i popiłem herbatką. Spojrzałem na zegarek. Była 13.00. Zadzwoniłem do Zayna, by poinformować go o godzinie koncertu. Chłopak strasznie to przeżywał. Pytał się nie chyba 300 milionów razy, co ma założyć. Miałem już dosyć tych jego pytań odnośnie stroju, więc najnormalniej w świecie, rozłączyłem się. Ja sam natomiast stanąłem przed szafą i totalna pustka. Nie chodziło o to, że chcę być wystrojony na koncert, tylko dla Harrego. O Kurwa! Czy ja to powiedziałem?? Nie, to tylko mi się śni. To na pewno sen. Louis, kogo ty próbujesz oszukać?? Nawet samego siebie ci się nie uda okłamać, taki jesteś mięczak.
Cóż, taka prawda.
Wybrałem czerwone rurki i niebieski T-Shirt. Wziąłem dłuuuugi prysznic, zgoliłem mój 3-dniowy zarost i wskoczyłem szybciutko w wybrane ciuchy. Dochodziła 16.00. Zjadłem coś w pośpiechu, po czym wybiegłem na dwór, gdzie w samochodzie czekał już na mnie Malik.
    - Dzięki, że mi pomogłeś w doborze ciuchów – powiedział sarkastycznie Zayn
    - Dziękuję, że idziesz na koncert, na który to JA dałem ci bilety
Zayn wiedział, że tym razem nie da rady mi dogryź więc po prostu ruszyliśmy w drogę.


Tak trochę długo musieliście czekać, no ale w końcu jest.
Taki jakiś śmieszny mi wyszedł, ale to chyba dobrze, c'nie?
Następny postaram dodać jutro, ale to nic pewnego. :/
Kocham tą wersję TDKAU ♥ --> klik





czwartek, 11 kwietnia 2013

PART SIX


To uczucie, ach... Bajka. On miał tak miękkie usta. Nigdy nikt nie całował mnie tak dobrze... Zaraz, zaraz. KURWA LOUIS, ODPIERDOL SIĘ OD TYCH JEGO CUDOWNYCH UST !!!
Jak sobie rozkazałem, tak zrobiłem. Byłem trochę skrępowany tym zdarzeniem, ale Harry nie brał tego na poważnie i zaczął się śmiać. Nie wiedząc co robić również zacząłem wydawać z siebie nieśmiały śmiech. Nie wiedziałem za bardzo o co mu chodzi, ale bałem się spytać. Przecież ja też się śmiałem.
    - Wyluzuj Louis. To było przez przypadek. A ty się tak tym wystraszyłeś. - powiedział i zaczął się śmiać dalej
    - A jak miałem się nie wystraszyć?!? - zapytałem, ale Styles nie odpowiedział, ponieważ usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
Wstałem z Harrego, na którym przed chwilą wylądowałem, i poszedłem otworzyć drzwi. Stał tam Zayn z kilkoma piwami i wódką.
    - Hej Stary! - przywitał mnie Zayn
    - Siemka! Wchodź.
Tak jak powiedziałem, tak też uczynił. Oboje weszliśmy do salonu gdzie chłopcy przywitali się.
    - Zayn, mam coś dla ciebie – powiedziałem, kiedy oboje spoczęliśmy już na kanapie

~Harreh.
No co mogę powiedzieć? Podobał mi się pocałunek. Kogo ja okłamuję... Pragnąłem takiej bliskości już od bardzo dawna. Uspokoiłem Louisa, bo sam kiedyś przez przypadek pocałowałem chłopaka. Tyle, że on zaczął się ze mnie śmiać i przezywać.
Louis podał Mulatowi kopertę, która była mi już dobrze znana, bo sam jemu ją dałem.
    - Co to jest – spytał zaskoczony Zayn
    - Otwórz. - rzekł spokojnie Tomlinson
Malik posłusznie otworzył zaklejony kawałek papieru. Kiedy zobaczył 2 bilety na koncert Two Directions zaczął piszczeć jak mała dziewczynka. Skakał po mieszkaniu, a kiedy już się ogarnął, rzucił się na Louisa z pocałunkami. Miałem ochotę wykrzyczeć: EYY, PRZECIEŻ TO JA MIAŁEM TERAZ GO CAŁOWAĆ. TO JA MIAŁEM Z NIM TERAZ BYĆ. ALE TY MUSIAŁEŚ SIĘ WPIEROLIĆ... Jednak to byłoby bynajmniej dziwne, prawda?
    - Zayn, przestań. Oszalałeś – krzyczał Loui
    - Wiesz, że spełniłeś teraz moje największe marzenie?? A to co? - spytał wyciągając z koperty jeszcze coś – M&G?!?!?
    - Mhmm... - przytaknął Tomlinson
    - Jak ty to wszystko...
    - Podziękuj Harremu – powiedział Lou, a Mulat skierował swoje oczy na mnie
    - Nie wiem co mam powiedzieć. Spełniłeś moje marzenie. Nigdy nie mogłem dostać tak dobrych biletów. Dziękuje – powiedział, podszedł do mnie i przytulił mnie przyjacielsko
    - Choć tak mogłem odwdzięczyć się za naukę śpiewu u Louisa.
Wszyscy wyszczerzyliśmy się do siebie. Louis poszedł po kieliszki, szklanki, orzeszki i otwieracz. Zostałem sam na sam z Zaynem. Nie bałem się tego, ale rozmowę którą przeprowadziliśmy wzbudziła moje zaufanie do niego.
    - Czy to ty jesteś tą Darcy?
    - Tak.
    - A czy ty chcesz z nim być?
    - Na początku zależało mi na tym, ale teraz zrozumiałem, że świat nie tylko na tym się skupia.
    - Jeśli chcesz, mogę ci pomóc. Louis zawsze był bardzo ponurym chłopakiem. Nie miał ani dziewczyny, ani chłopaka. Chciałbym, żeby w końcu był szczęśliwy. Żebym mógł cokolwiek zdziałać, musisz się zgodzić.
Zawahałem się. Zgodzić się, czy nie?? Z jednej strony mógłbym ułożyć sobie życie z naprawdę super chłopakiem. Z drugiej strony, nie wiem czy on chce tego samego?
    - No to jak – przerwał moje przemyślenia Zayn
    - Myślę, że... - przerwałem, bo do pokoju wszedł Louis
Nie rozmawialiśmy już o tym. Ja sam też się nad tym nie zastanawiałem. Teraz miałem czas by zapomnieć o rzeczywistości i się zabawić. Wypiliśmy dużo alkoholu. Śmialiśmy się do rozpuku. Ok. 3 w nocy, zalani na maksa, usnęliśmy porozrzucani po różnych częściach mieszkania.

Ranek
Obudziłem się z wieelkim kacem. Podniosłem się do postawy siedzącej i wtedy do pokoju wszedł Zayn.
    - To co, zgadzasz się? - spytał podając mi butelkę wody


Haha, miał być w piątek, a jest dzisiaj. Widzicie jaka ja jestem zdolna xd
Troszku mi krótki wyszedł, ale nic nie szkodzi ;d We wtorek bd następny * O *
Podoba wam się rozdział? Ja myślę, że ostatnio coś mi pisanie nie wychodzi ;//
No, ale trudno.
Ten rozdział dedykuję @KarolaxChili za to, że mi tak schlebia :)
Ok, nie przynudzam. Miłego wieczorku :)


poniedziałek, 8 kwietnia 2013

PART FIVE

Śniło mi się, że jestem w ciemnym pomieszczeniu w którym byłem sam na sam z Harrym. Staliśmy w dwóch przeciwległych kątach. Nie rozmawialiśmy ze sobą. Przez to, że było tam strasznie ciemno, przysypiałem. Będąc lekko sparaliżowany przez nadchodzący sen, poczułem dotyk na moim prawym udzie.
    - Czasem prosisz o więcej, a doceniłbyś to co masz teraz – usłyszałem jego zachrypnięty głos
Chciałem coś z siebie wydusić, ale chłopak wstał i wyszedł z pomieszczenia.
Chwilę potem, obudziłem się. Była 13.00. Wstałem i udałem się do łazienki. Zdjąłem z siebie wczorajsze ciuchy i nagi, wśliznąłem się do kabiny prysznicowej. Szybki prysznic, to coś co kocham. Odświeżony, założyłem czerwone rurki i czarną bluzkę. Teraz wypadałoby coś zjeść. Nie powiem, bo kiszki grały mi marsza, więc czym prędzej zajrzałem do lodówki. Zrobiłem sobie 2 omlety, małą miseczkę płatków i kanapkę. Takie porządne śniadanie sprawiało, że cały dzień potrafiłem nic nie jeść. Skutkiem owego odżywiania jest moja zgrabna sylwetka i niebanalny tyłeczek.
Cały czas myślałem o moim śnie. Męczyła mnie jedna wątpliwość. Mianowicie, czy to co mi się śniło wydarzy się naprawdę, czy to tylko metafora. Głowiłem się nad tym ogarniając mieszkanie. W końcu miał do mnie przyjść mój nowy przyjaciel – uśmiechnąłem się mimowolnie na samą myśl o nim. Harry był naprawdę fajnym chłopakiem. Zabawny, rozmowny, uroczy... Louis, wróć, Zabawny i rozmowny – taki był Styles. Kończyłem ostatnie porządki, kiedy usłyszałem pukanie do drzwi. Odłożyłem mopa i otworzyłem drzwi. Jak mogłem się spodziewać stał tam nie kto inny tylko wysoki chłopak z bujnymi lokami, uśmiechający się nieśmiało ukazując swoje słodkie dołeczki.
    - Witaj Louis – przywitał mnie Harry
    - Hejka. Proszę, wejdź – wykonałem zapraszający ruch ręką
    - Widzę, że sprzątałeś – rzekł brunet ściągając płaszcz
    - Właśnie skończyłem. Chcesz coś do picia?
    - Wody poproszę
    - To ty idź już do salonu, a ja zaraz przyjdę – powiedziałem na co chłopak skinął głową i udał się do dużego pokoju.
Ja sam natomiast poszedłem do kuchni, gdzie nalałem wody i ozdobiłem brzeg szklanki plasterkiem cytryny. Wraz z gotowym napojem udałem się do pokoju w którym czekał na mnie Hazz.
    - Proszę – powiedziałem wręczając mu naczynie z cieczą
    - Dzięki – odparł przyjmując je ode mnie, upił kilka łyków i odstawił na stolik
    - Ok, to zaczynamy – rzekłem siadając koło niego i sięgając po teczkę z tekstami
Na początku trochę ćwiczyliśmy. Chciałem usłyszeć jak śpiewa, więc podałem mu tekst mojej ulubionej piosenki The Fray – Look After You.
Harry lekko zdenerwował się, ponieważ zaczynając, łamał mu się głos. Pod wpływem chwili złapałem go za dłoń i ścisnąłem. Dopiero teraz usłyszałem jego piękny i czysty głos:


If I don't say this now I will surely break
As I'm leaving the one I want to take
Forgive the urgency but hurry up and wait
My heart has started to separate

Oh, oh
Be my baby
Oh,
Oh, oh
Be my baby
I'll look after you

There now, steady love, so few come and don't go
Will you won't you, be the one I always know
When I'm losing my control, the city spins around
You're the only one who knows, you slow it down

Oh, oh
Be my baby
Oh,
Oh, oh
Be my baby
I'll look after you
And I'll look after you

If ever there was a doubt
My love she leans into me
This most assuredly counts
She says most assuredly

Oh, oh
Be my baby
I'll look after you
after you
Oh, oh
Be my baby
Oh,


It's always have and never hold
You've begun to feel like home
What's mine is yours to leave or take
What's mine is yours to make your own

Oh, oh
Be my baby
Oh,
Oh, oh
Be my baby
Oh,
Oh, oh
Be my baby,
Oh,
Oh, oh,
Be my baby,
Oh.....

Piosenka w jego wykonaniu to coś naprawdę pięknego.
    - I co podobało się? - spytał po skończonym przedstawieniu
    - Dlaczego powiedziałeś, że nie umiesz śpiewać. Ty masz talent.
    - Tak naprawdę nie umiem, ale boli mnie ręka i tak jakoś głos mi się ''naprawił'' – spojrzał na swoją rękę, dając mi znak bym ją w końcu puścił.
    - Czyli ktoś musi trzymać cię za rękę, żebyś ładnie śpiewał? - zdziwiłem się
    - Nie 'ktoś' tylko ty, Louis – rzekł słodko Styles
    - Może obejrzymy jakiś film – zaproponowałem lekko się rumieniąc
    - Pewnie – chłopak uśmiechnął się szeroko
Zabiłbym za te dołeczki. One mają coś w sobie, że każdy chciałby je mieć. Albo loki. Mógłbym się nimi bawić dniami i nocami. Podszedłem do telewizora, włożyłem płytę w napęd DVD i nie odwracając głowy chciałem usiąść na kanapie. Jednak wielkie było moje zdziwienie, kiedy niezdarny ja wywróciłem się. Nie wylądowałem na podłodze. Nie, nic tych rzeczy. Wylądowałem na kanapie, na Harrym i przez jeden, wielki, pierdolony przypadek... Pocałowałem go.


Hahaha... No nie wierzę. Taka jestem szczęśliwa, że komuś w końcu podoba się to co piszę *__*
Nie oczekiwany obrót spraw hmmm... Ale muszę was zmartwić, że to długo trwać nie będzie ;//
Dodałam gadżet ''Obserwatorzy'' i miło by mi było niezmiernie, gdyby ktoś dodał się do tych Obserwujących ;3
Już was nie będę szantażować, ale i tak komentujcie. To strasznie nakręca do pisania ;3
Następnego rozdziału prawdopodobnie możecie spodziewać się w piątek :)
Ok, nie przynudzam już. Miłego dnia ;3