- Najpierw zadzwoń do rodziny tego
Jack'a i spytaj czy on żyje...
Zaniepokoiłem się nieco. Byłem
zaniepokojony.... O co mu, kurwa
chodzi?
Posłusznie
chwyciłem za telefon i wybrałem numer do pana Franklina.
Jeden
sygnał –
nic
Drugi
sygnał – nic
Trzeci
sygnał – nic
Czwarty
sygnał – poczta
głosowa
-
Nie odbiera – oznajmiłem
-
To może zadzwoń do jego mamy – nalegał Harry przeczesując, ze
zdenerwowaniem włosy
Jeden
sygnał – nic
Drugi
sygnał – nic
Trzeci
syganał
-
Słucham – usłyszałem zapłakany głos w słuchawce
-
Dzień Dobry pani Franklin. Czy coś się stało? - zmartwiłem się
nieco
-
Louis?
-
Tak.
-
Jack... On... Nie żyje... - rozpłakała mi się wprost do głośnika
-
Ale, ale jak to?
-
Żaden lekarz nie jest w stanie określić przyczyny zgonu. Poszedł
spać dokładnie o 20.01 i już się nie obudził...
Zamarłem.
Jeszcze kilka dni temu uczyłem tego chłopca śpiewu. To dzięki
niemu poznałem Harrego. To on dał mi ten wisior...
-
Przepraszam panią, ale muszę się rozłączyć – zapatrzony w
ścianę, wcisnąłem czerwony przycisk i z lekkim niepokojem
spojrzałem na Harrego – On nie żyje
-
Mogłem się tego spodziewać... - odparł z kpiną w głosie – To
całe ''oko smoka'' jest zabójcą.
-
Jak to? - skrzywiłem się
-
Oddał ci je, prawda? Czyli Jack już nie był w posiadaniu tego
wisiora. A co za tym idzie zginął.
-
Harry, ale ja nadal nie mogę pojąć DLACZEGO?
-
To – wskazał na wisior – Wykonałem ja będąc jeszcze
dzieckiem. Wtedy zrobiony był tylko z pomalowanego kamienia.
Któregoś wieczora wraz z kolegami odprawialiśmy czary, tak
dla zabawy. Nic specjalnego się wtedy nie stało. Dopiero nazajutrz
zastałem ich martwych, a kamień zmienił się w taki oto wisior...
Bałem się. Wyrzuciłem oko do morza. Jak widać popłynął aż do
Chin...
-
Czyli ty jesteś przeklęty?!
-
Na to wychodzi... Ale teraz słuchaj uważnie – chwycił mnie za
ramię – Pod żadnym pozorem nie oddawaj nikomu tego wisiora.
NIKOMU.
-
A czy przypadkiem w tym wisiorze nie siedzi to coś co zabija?
-
Owszem. Siedzi. Ale puki masz je we władaniu, nic nie może ci
zrobić.
-
Dobrze Harreh. - wymusiłem uśmiech na swojej ponurej twarzy
-
Kocham Cię Lou
-
Ja ciebie też Hazz – przytuliłem go mocno
Powiem
wam tak....
Ten
blog to totalna klapa...
Nie
ma to jak zmieniać scenariusz w trakcie pisania cnie??
Muszę
go usunąć tylko powiedzcie mi, szczerze jak tylko możecie:
Mam pisać od
nowa, tą samą historię? Czy wgl już nie pisać?
Mi ogólnie historia, baaaardzo się podoba, ale ja zawsze coś
spierdolę, więc ;cc
I to już postanowione. Nie ma odwrotu.
Jeśli naprawdę chcecie, napiszę tą historię od nowa, tak jak
powinno być.
Dobra, nie zamęczam c;