czwartek, 18 kwietnia 2013

PART SEVEN


    - Ja, ja, ja... - jąkałem się.
Szczerze mówiąc, nie zastanawiałem się nad tym. Poczułem kluskę w gardle. Zgodzić się czy nie?
    - Ja się nie zgadzam – powiedziałem spoglądając na zdziwienie w oczach Malika
    - Jak sobie chcesz. Tylko nie przychodź potem do mnie z płaczem, bo zachciało ci się być z Louisem – powiedział i wyszedł z domu.
Ja usiadłem trochę zmieszany na łóżku w którym spałem.
    - O czym rozmawialiście – usłyszałem znajomy głos, który wystraszył mnie do takiego stopnia, że spadłem z łóżka
    - Louis, co ty tutaj robisz.
    - Spałem tutaj cały czas. Fajnie, że mnie zauważyłeś – powiedział pomagając wdrapać się z powrotem na łóżko – Ale nie zmieniaj tematu. O czym rozmawialiście? Nie usłyszałem za dużo, ale gadaliście coś o mnie, prawda?
Och, Harry. Jesteś w poważnych tarapatach. Myśl. Pusta głowo myśl, jak by się z tego wyplątać.
    - Emm, Harry. Czemu walisz się w głowę – powiedział zmieszany Lou
    - Bo... Mnie głowa boli. I Zayn proponował mi tabletki, ale ja się nie zgodziłem, żeby je wziąć – odetchnąłem z ulgą, ale nie wiedziałem, czy połknie haczyk.
    - Harry, jak będziesz tak walił to to nic nie pomoże. Jak nie chcesz tabletek to mogę dać ci saszetkę, hmm?
    - Tak, tak poproszę – powiedziałem i ciężki głaz spadł mi z serca
Louis wyszedł z pokoju, a ja położyłem się z powrotem na łóżku i przysnąłem

~Loueh.
To nie było, że ja nie słyszałem ich rozmowy. Głos Zayna zawsze mnie obudzi. ZAWSZE. Ale, żeby Harry... Nie, oni na pewno żartowali, bo chcieli mnie wystraszyć i tyle, prawda?
Wmawiaj sobie Louis, wmawiaj. To nie zmieni tego, że Harry się w tobie zakochał i tyle. Wróć. ZAKOCHAŁ?! Nie, to nie prawda. Louis, pomyśl o jednorożcach... O Paryżu. Paryż jest taki ładny. Miasto zakochanych... Ja i Harry, w Paryżu... Co?? Nie! Ja i Harry nie możemy być razem, tak? No właśnie... Możemy, czy nie możemy??
Cały czas kłóciłem się sam ze sobą. Przez takie emocjonalne szamotanie, stłukłem mój ulubiony kubek. Och, no trudno. Wziąłem ciepłą herbatkę i saszetkę na ból głowy, i wróciłem do Hazzy. Loczek spał słodko i jakoś nie miałem serca go budzić. To byłoby nie na miejscu. Przykryłem go kołdrą, zważając na temperaturę w pokoju, która wynosiła ledwo 10ºC a i na dworze nie było ciepło. Odłożyłem herbatę na stolik nocny, przejechałem lekko dłonią po rozgrzanym jego policzku i wyszedłem z sypialni. Udałem się do salonu i to co ujrzałem było przerażające. Wszędzie butelki po alkoholu, jak i samego alkoholu było mnóstwo, na podłodze leżały małe kawałeczki kartonu, które były przyklejone jakąś mazią bliżej mi niezidentyfikowaną. Od razu zabrałem się za sprzątanie. Zajęło mi to dobre 2 godziny. Po skończonym sprzątaniu, opadłem bezsilnie na kanapę i przysnąłem. Obudziłem się wieczorem w swoim łóżku. O dziwo Harrego nie było obok mnie. Pewnie poszedł już do domu. Spojrzałem na stolik nocny, gdzie leżały kanapki, herbata i liścik, który brzmiał mniej więcej tak:

`Przepraszam, ale dzwonił Ed i musiałem wracać do domu. Przekaż Zaynowi, że koncert zaczyna się jutro o 17.00. Będę tam, więc do zobaczenia. P.S. - Smacznego :) `

Nie wiedziałem dlaczego on jest dla mnie taki miły. Och, Louis. Louis, Louis. Nie pamiętasz co słyszałeś rano. Kurwa! On mnie kocha i ja muszę coś z tym zrobić.
Zerwałem się szybko na proste nogi, ale poczułem, że moje nogi zmiękły. Zamknąłem oczy i prawdopodobnie zemdlałem.
Ocknąłem się dopiero nazajutrz rano. Za bardzo nie wiedziałem co się stało, ale kiedy zobaczyłem kartkę doznałem Déjà vu, ale tym razem nie zemdlałem. Zjadłem szybko kanapkę i popiłem herbatką. Spojrzałem na zegarek. Była 13.00. Zadzwoniłem do Zayna, by poinformować go o godzinie koncertu. Chłopak strasznie to przeżywał. Pytał się nie chyba 300 milionów razy, co ma założyć. Miałem już dosyć tych jego pytań odnośnie stroju, więc najnormalniej w świecie, rozłączyłem się. Ja sam natomiast stanąłem przed szafą i totalna pustka. Nie chodziło o to, że chcę być wystrojony na koncert, tylko dla Harrego. O Kurwa! Czy ja to powiedziałem?? Nie, to tylko mi się śni. To na pewno sen. Louis, kogo ty próbujesz oszukać?? Nawet samego siebie ci się nie uda okłamać, taki jesteś mięczak.
Cóż, taka prawda.
Wybrałem czerwone rurki i niebieski T-Shirt. Wziąłem dłuuuugi prysznic, zgoliłem mój 3-dniowy zarost i wskoczyłem szybciutko w wybrane ciuchy. Dochodziła 16.00. Zjadłem coś w pośpiechu, po czym wybiegłem na dwór, gdzie w samochodzie czekał już na mnie Malik.
    - Dzięki, że mi pomogłeś w doborze ciuchów – powiedział sarkastycznie Zayn
    - Dziękuję, że idziesz na koncert, na który to JA dałem ci bilety
Zayn wiedział, że tym razem nie da rady mi dogryź więc po prostu ruszyliśmy w drogę.


Tak trochę długo musieliście czekać, no ale w końcu jest.
Taki jakiś śmieszny mi wyszedł, ale to chyba dobrze, c'nie?
Następny postaram dodać jutro, ale to nic pewnego. :/
Kocham tą wersję TDKAU ♥ --> klik





3 komentarze:

  1. Harry ty DUPKU!!
    Czemu się nie zgodziłeś?! :OO
    huehuehue biedny Zayn nie miał się w co ubrać ^.^
    suyhrgskjvbaeruigvbruh mraśny obrazek pod spodem *O*
    pisz szybko następny kochanie <33

    OdpowiedzUsuń
  2. TO. JEST. ŚWIETNE. <333333 Uwielbiam czytać Twojego bloga <3

    OdpowiedzUsuń
  3. sorki że wcześniej nie komentowałam.. Ale dopiero teraz znalazłam tego bloga i już się zakochałam *_____* Jenyy .. To takie słodziaśne jak HAZZ sie podkochuje skrycie w LOU.. Ale czemu on sie nie zgodził na pomoc Zayna.. Debił.. XD wgl?. Hahahahaha.. jednorożce xD .... OKK lece na nexcika <3 @HarveyIsMinee

    OdpowiedzUsuń