- Ja, ja, ja... - jąkałem się.
Szczerze mówiąc, nie
zastanawiałem się nad tym. Poczułem kluskę w gardle. Zgodzić się
czy nie?
- Ja się nie zgadzam – powiedziałem
spoglądając na zdziwienie w oczach Malika
- Jak sobie chcesz. Tylko nie
przychodź potem do mnie z płaczem, bo zachciało ci się być z
Louisem – powiedział i wyszedł z domu.
Ja usiadłem trochę zmieszany na łóżku
w którym spałem.
- O czym rozmawialiście –
usłyszałem znajomy głos, który wystraszył mnie do takiego
stopnia, że spadłem z łóżka
- Louis, co ty tutaj robisz.
- Spałem tutaj cały czas. Fajnie, że
mnie zauważyłeś – powiedział pomagając wdrapać się z
powrotem na łóżko – Ale nie zmieniaj tematu. O czym
rozmawialiście? Nie usłyszałem za dużo, ale gadaliście coś o
mnie, prawda?
Och, Harry. Jesteś w poważnych
tarapatach. Myśl. Pusta głowo myśl, jak by się z tego wyplątać.
- Emm, Harry.
Czemu walisz się w głowę – powiedział zmieszany Lou
- Bo... Mnie głowa
boli. I Zayn proponował mi tabletki, ale ja się nie zgodziłem,
żeby je wziąć – odetchnąłem z ulgą, ale nie wiedziałem, czy
połknie haczyk.
- Harry, jak
będziesz tak walił to to nic nie pomoże. Jak nie chcesz tabletek
to mogę dać ci saszetkę, hmm?
- Tak, tak
poproszę – powiedziałem i ciężki głaz spadł mi z serca
Louis wyszedł z
pokoju, a ja położyłem się z powrotem na łóżku i
przysnąłem
~Loueh.
To nie było, że
ja nie słyszałem ich rozmowy. Głos Zayna zawsze mnie obudzi.
ZAWSZE. Ale, żeby Harry... Nie, oni na pewno żartowali, bo chcieli
mnie wystraszyć i tyle, prawda?
Wmawiaj sobie Louis, wmawiaj. To nie
zmieni tego, że Harry się w tobie zakochał i tyle.
Wróć. ZAKOCHAŁ?! Nie, to nie prawda. Louis, pomyśl o
jednorożcach... O Paryżu. Paryż jest taki ładny. Miasto
zakochanych... Ja i Harry, w Paryżu... Co?? Nie! Ja i Harry nie
możemy być razem, tak? No właśnie... Możemy, czy nie możemy??
Cały
czas kłóciłem się sam ze sobą. Przez takie emocjonalne
szamotanie, stłukłem mój ulubiony kubek. Och, no trudno.
Wziąłem ciepłą herbatkę i saszetkę na ból głowy, i
wróciłem do Hazzy. Loczek spał słodko i jakoś nie miałem
serca go budzić. To byłoby nie na miejscu. Przykryłem go kołdrą,
zważając na temperaturę w pokoju, która wynosiła ledwo
10ºC
a i na dworze nie było ciepło. Odłożyłem herbatę na stolik
nocny, przejechałem lekko dłonią po rozgrzanym jego policzku i
wyszedłem z sypialni. Udałem się do salonu i to co ujrzałem było
przerażające. Wszędzie butelki po alkoholu, jak i samego alkoholu
było mnóstwo, na podłodze leżały małe kawałeczki
kartonu, które były przyklejone jakąś mazią bliżej mi
niezidentyfikowaną. Od razu zabrałem się za sprzątanie. Zajęło
mi to dobre 2 godziny. Po skończonym sprzątaniu, opadłem bezsilnie
na kanapę i przysnąłem. Obudziłem się wieczorem w swoim łóżku.
O dziwo Harrego nie było obok mnie. Pewnie poszedł już do domu.
Spojrzałem na stolik nocny, gdzie leżały kanapki, herbata i
liścik, który brzmiał mniej więcej tak:
`Przepraszam,
ale dzwonił Ed i musiałem wracać do domu. Przekaż Zaynowi, że
koncert zaczyna się jutro o 17.00. Będę tam, więc do zobaczenia.
P.S. - Smacznego :) `
Nie
wiedziałem dlaczego on jest dla mnie taki miły. Och,
Louis. Louis, Louis. Nie pamiętasz co słyszałeś rano.
Kurwa! On mnie kocha i ja muszę coś z tym zrobić.
Zerwałem
się szybko na proste nogi, ale poczułem, że moje nogi zmiękły.
Zamknąłem oczy i prawdopodobnie
zemdlałem.
Ocknąłem
się dopiero nazajutrz rano. Za bardzo nie wiedziałem co się stało,
ale kiedy zobaczyłem kartkę doznałem Déjà
vu, ale tym razem nie zemdlałem. Zjadłem szybko kanapkę i popiłem
herbatką. Spojrzałem na zegarek. Była 13.00. Zadzwoniłem do
Zayna, by poinformować go o godzinie koncertu. Chłopak strasznie to
przeżywał. Pytał się nie chyba 300 milionów razy, co ma
założyć. Miałem już dosyć tych jego pytań odnośnie stroju,
więc najnormalniej w świecie, rozłączyłem się. Ja sam natomiast
stanąłem przed szafą i totalna pustka. Nie chodziło o to, że
chcę być wystrojony na koncert, tylko dla Harrego. O
Kurwa! Czy ja to powiedziałem?? Nie, to tylko mi się śni. To na
pewno sen.
Louis, kogo ty próbujesz oszukać?? Nawet samego siebie ci się
nie uda okłamać, taki jesteś mięczak.
Cóż,
taka prawda.
Wybrałem
czerwone rurki i niebieski T-Shirt. Wziąłem dłuuuugi prysznic,
zgoliłem mój 3-dniowy zarost i wskoczyłem szybciutko w
wybrane ciuchy. Dochodziła 16.00. Zjadłem coś w pośpiechu, po
czym wybiegłem na dwór, gdzie w samochodzie czekał już na
mnie Malik.
-
Dzięki, że mi pomogłeś w doborze ciuchów – powiedział
sarkastycznie Zayn
-
Dziękuję, że idziesz na koncert, na który to JA dałem ci
bilety
Zayn
wiedział, że tym razem nie da rady mi dogryź więc po prostu
ruszyliśmy w drogę.
Tak
trochę długo musieliście czekać, no ale w końcu jest.
Taki
jakiś śmieszny mi wyszedł, ale to chyba dobrze, c'nie?
Następny
postaram dodać jutro, ale to nic pewnego. :/

Harry ty DUPKU!!
OdpowiedzUsuńCzemu się nie zgodziłeś?! :OO
huehuehue biedny Zayn nie miał się w co ubrać ^.^
suyhrgskjvbaeruigvbruh mraśny obrazek pod spodem *O*
pisz szybko następny kochanie <33
TO. JEST. ŚWIETNE. <333333 Uwielbiam czytać Twojego bloga <3
OdpowiedzUsuńsorki że wcześniej nie komentowałam.. Ale dopiero teraz znalazłam tego bloga i już się zakochałam *_____* Jenyy .. To takie słodziaśne jak HAZZ sie podkochuje skrycie w LOU.. Ale czemu on sie nie zgodził na pomoc Zayna.. Debił.. XD wgl?. Hahahahaha.. jednorożce xD .... OKK lece na nexcika <3 @HarveyIsMinee
OdpowiedzUsuń