środa, 24 kwietnia 2013

PART NINE


~Harreh.
Wieczór minął nam bardzo dobrze. Dużo piliśmy, tańczyliśmy. Normalna impreza. Jak dla kogo. Ja cały czas myślałem o Louisie. Trzeba było się zgodzić, kretynie. Teraz byś się z nim bzykał, a nie patrzył jak tańczy z jakąś laską. Czekaj, czekaj... LASKĄ?
Wysoka brunetka, kręcone włosy. Nawet ładna. Eyy, Louis? Co ty z nią robisz? O nie...
Wybiegłem czym prędzej w baru. Nie mogłem na to patrzeć. Nie mogłem patrzeć na to jak on się z nią całuje. Przecież jeszcze wczoraj to on się na mnie rzucił... Ach, no tak, to był przecież wypadek. Szedłem tak przed siebie nie zważając na padający śnieg (bo przecież był grudzień). Kiedy odczuwałem w moich nogach ból, przykucnąłem na krawężniku. Spojrzałem na park, który znajdował się po drugiej stronie ulicy. Te wszystkie zakochane pary... Ey, Harry, nie płacz. Nie bądź mięczak. Przez całe życie dawałeś sobie radę a teraz co? A teraz po prostu nie wytrzymałem. Te wszystkie uczucia, które tłumiłem w sobie przez tyle lat... Te wszystkie przeżycia. To wszystko boli bardziej niż utrata najbliższej osoby.
    - Harry? Co się dzieje? - usłyszałem głos Louisa
    - Zostaw mnie – burknąłem
    - Harry...
    - Nie odzywaj się do mnie!
    - Poczekaj chwilę. - powiedział i gdzieś zadzwonił – Hallo? Ed?... Słuchaj, znalazłem Harrego, ale nie chce wracać... Naprzeciwko parku w centrum...Ok, czekam.
Tommo usiadł obok mnie. Nie miałem ochoty z nikim rozmawiać a w szczególności z nim.
Pięć minut później podjechał do nas czarny samochód, z którego wyszedł Sheeran. Nie patrząc na nikogo ani na nic, wsiadłem szybko do samochodu. Ed zamienił jeszcze słowo z Louisem, po czym ruszyliśmy w drogę do domu. Podróż minęła nam bez słowa. Dopiero w domu postanowiłem wyżalić się przyjacielowi.
    - Ed, jak to się powtórzy?
    - Harry, nawet tak nie myśl.
    - To wszystko się powtarza... A co jeśli za 8 dni się to stanie? Co jeśli on umrze?
    - Styles! Ocknij się. To był tylko przypadek!
    - TRZY RAZY POD RZĄD??? TY TO NAZYWASZ PRZYPADKIEM???
    - To może mu powiesz?
    - Nie ma mowy! Jeszcze się ode mnie odwróci.
    - Musisz być dobrej myśli. Najlepiej by było gdybyś pilnował go non stop.
    - A czy to nie wyda mu się podejrzane?
    - To go szpieguj.
    - Eee.. - machnąłem ręką i udałem się do swojego pokoju.
Kiedy byłem już w pomieszczeniu sięgnąłem po pudełko, które znajdowało się pod łóżkiem. Były tam przede wszystkim zdjęcia. Zdjęcia Grace, Elizabeth i Roberta. Oni wszyscy już nie żyją. I to wszystko przeze mnie. Nie mogłem dopuścić do tego by taki sam los spotkał Louisa. Chwyciłem szybko za telefon i wybrałem jego numer.
    - Louis, przyjedź do mnie. SZYBKO – powiedziałem i rozłączyłem się


Krótki jest, ale tak jakoś mi nic nie pasowało ://
Mam kompletną pustkę w tej już pustej głowie, więc nie wiem co mam dodać.
Macie ask'a to pytajcie jak coś ---> ASK  


2 komentarze:

  1. Kidy ty tyle napisałaś? o.O Masakra. Oczywiście zajebiste jak zwykle i wgl ! Czekam na next : )

    OdpowiedzUsuń
  2. *O*...
    genialny!! nie mogę się doczekać następnego :D
    Trzymasz mnie w niepewności kobieto! xD
    pisz szybko następny!

    OdpowiedzUsuń