środa, 24 kwietnia 2013

PART NINE


~Harreh.
Wieczór minął nam bardzo dobrze. Dużo piliśmy, tańczyliśmy. Normalna impreza. Jak dla kogo. Ja cały czas myślałem o Louisie. Trzeba było się zgodzić, kretynie. Teraz byś się z nim bzykał, a nie patrzył jak tańczy z jakąś laską. Czekaj, czekaj... LASKĄ?
Wysoka brunetka, kręcone włosy. Nawet ładna. Eyy, Louis? Co ty z nią robisz? O nie...
Wybiegłem czym prędzej w baru. Nie mogłem na to patrzeć. Nie mogłem patrzeć na to jak on się z nią całuje. Przecież jeszcze wczoraj to on się na mnie rzucił... Ach, no tak, to był przecież wypadek. Szedłem tak przed siebie nie zważając na padający śnieg (bo przecież był grudzień). Kiedy odczuwałem w moich nogach ból, przykucnąłem na krawężniku. Spojrzałem na park, który znajdował się po drugiej stronie ulicy. Te wszystkie zakochane pary... Ey, Harry, nie płacz. Nie bądź mięczak. Przez całe życie dawałeś sobie radę a teraz co? A teraz po prostu nie wytrzymałem. Te wszystkie uczucia, które tłumiłem w sobie przez tyle lat... Te wszystkie przeżycia. To wszystko boli bardziej niż utrata najbliższej osoby.
    - Harry? Co się dzieje? - usłyszałem głos Louisa
    - Zostaw mnie – burknąłem
    - Harry...
    - Nie odzywaj się do mnie!
    - Poczekaj chwilę. - powiedział i gdzieś zadzwonił – Hallo? Ed?... Słuchaj, znalazłem Harrego, ale nie chce wracać... Naprzeciwko parku w centrum...Ok, czekam.
Tommo usiadł obok mnie. Nie miałem ochoty z nikim rozmawiać a w szczególności z nim.
Pięć minut później podjechał do nas czarny samochód, z którego wyszedł Sheeran. Nie patrząc na nikogo ani na nic, wsiadłem szybko do samochodu. Ed zamienił jeszcze słowo z Louisem, po czym ruszyliśmy w drogę do domu. Podróż minęła nam bez słowa. Dopiero w domu postanowiłem wyżalić się przyjacielowi.
    - Ed, jak to się powtórzy?
    - Harry, nawet tak nie myśl.
    - To wszystko się powtarza... A co jeśli za 8 dni się to stanie? Co jeśli on umrze?
    - Styles! Ocknij się. To był tylko przypadek!
    - TRZY RAZY POD RZĄD??? TY TO NAZYWASZ PRZYPADKIEM???
    - To może mu powiesz?
    - Nie ma mowy! Jeszcze się ode mnie odwróci.
    - Musisz być dobrej myśli. Najlepiej by było gdybyś pilnował go non stop.
    - A czy to nie wyda mu się podejrzane?
    - To go szpieguj.
    - Eee.. - machnąłem ręką i udałem się do swojego pokoju.
Kiedy byłem już w pomieszczeniu sięgnąłem po pudełko, które znajdowało się pod łóżkiem. Były tam przede wszystkim zdjęcia. Zdjęcia Grace, Elizabeth i Roberta. Oni wszyscy już nie żyją. I to wszystko przeze mnie. Nie mogłem dopuścić do tego by taki sam los spotkał Louisa. Chwyciłem szybko za telefon i wybrałem jego numer.
    - Louis, przyjedź do mnie. SZYBKO – powiedziałem i rozłączyłem się


Krótki jest, ale tak jakoś mi nic nie pasowało ://
Mam kompletną pustkę w tej już pustej głowie, więc nie wiem co mam dodać.
Macie ask'a to pytajcie jak coś ---> ASK  


piątek, 19 kwietnia 2013

PART EIGHT


Na miejscu byliśmy pół godziny później. Zayn jeszcze przez kilka minut stał przed lusterkiem samochodowym poprawiając fryzurę. Kiedy uznał, że ''może być'', ruszyliśmy w drogę za kulisy. Malik chciał czym prędzej spotkać Two Directions. Ja szczerze mówiąc chciałem tylko odszukać Harrego i podziękować mi za śniadanie. Taka banalna sprawa, ale dla mnie każdy pratekst był dobry by z nim pogadać. Louis, widzisz, ty się w nim najzwyczajniej w świecie zakochałeś. Nie chciałem już się kłócić sam ze sobą, bo sam nie byłem pewny swoich uczuć do Harrego. Sam nie wiedziałem czy jest dla mnie przyjacielem, czy kimś bliskim. Po prostu nie wiedziałem. Teraz musiałem udawać, że nic nie wiem o jego zauroczeniu.
Podeszliśmy do drzwi z napisem ''Two Direction''. Malik spytał czy dobrze wygląda, na co oczywiście przytaknąłem. Bez zawahania wparowaliśmy do środka. Na potężnej kanapie siedział brunet z blondynem. Zayn podszedł do nich, wyciągnął rękę i kulturalnie przywitał się
    - Niall Horan – powiedział blondyn
    - Josh Devine – rzekł brunet
    - Okropnie cieszę się, że was poznałem. Mógłbym prosić o autograf? - powiedział Zayn i drżącymi rękami podał im notesik z długopisem – A to mój przyjaciel, Louis – powiedział wskazując ręką na mnie
    - Louis Tomlinson – podszedłem do nich i również uścisnąłem ich dłonie
    - To ty dajesz lekcje śpiewu Harremu? - spytał blondyn
    - Owszem.
    - Może chciałbyś zaśpiewać dzisiaj z nami? Styles chwalił się, że masz niesamowity głos – zaproponował Josh
    - Ja... - moją odpowiedź przerwał wchodzący do pokoju Harry wraz z chłopakiem, który miał nogę w gipsie
    - Liam! Co się stało? - krzyknął Niall i podbiegł do chłopaka
    - Jakaś fanka podłożyła mu nogę, a on się przewrócił – wytłumaczył Harry – O, Hej Louis.
    - Hej – posłałem mu ciepły uśmiech
    - I kto teraz zaśpiewa jego solówki? - załamał się Josh
    - Louis – usłyszałem Zayna
    - Emmm... Zayn. Ja nie umiem śpiewać – wytłumaczyłem
    - Umiesz, umiesz i nie kłam – wtrącił się Harry
    - No to w takim razie, Lou, idź się przebrać – powiedział Niall i poprowadził mnie do garderoby
Spotkaliśmy tam kilka stylistek, które zaczęły mnie rozbierać i kazały przymierzać kilkanaście tysięcy par ciuchów. Kiedy w końcu coś wybrały, Niall zabrał mnie za kulisy.
    - Dasz sobie radę – poklepał mnie po ramieniu Hazz
O Kurwa! Louis, on cię lekko poklepał, a ja o mało co orgazmu nie dostałem. Co by było dopiero, jakbyśmy się ruchali... Nie, tego już za wiele. Wypierzaj z mojej głowy. Czemu ty musisz tak mieszać mi w tym już opustoszałym łbie??
    - 3, 2, 1. NA SCENĘ CHŁOPAKI! - usłyszałem nieznajomy głos i zanim się obejrzałem, byłem już na scenie, przed tysiącami fanów.
    - Jak się bawi Londyn?! - spytał Niall, na co tłum krzyknął niezrozumiałe dla nas słowa – Jak widzicie nie ma z nami Liama. Zastąpi nam go na dzisiejszym koncercie nasz znajomy, Louis Tomlinson, brawa – krzyknął, a wszyscy zgromadzeni zaczęli wrzeszczeć, klaska i nie wiem co jeszcze.
Tak zaczął się owy koncert. Potem było tylko lepiej. Myślę, że fanom się podobało. Nawet ja sam byłem pod wielkim wrażeniem. Jeszcze nigdy tak dobrze nie wychodziło mi śpiewanie. Czy to przez Harrego? Nie wiem. Niczego nie byłem wtedy pewien.
Po udanym występie nie mogąc opanować emocji, rzuciłem się w ramiona Harrego.
    - Niezły występ, Tomlinson. Jutro mamy kolejny koncert. Jedziesz? Ja chyba nie dam rady – powiedział Liam
    - Oczywiście!
    - To teraz chodź, idziemy na imprezę – odezwał się Josh
    - Wiesz co, ja lepiej zostanę z Liamem – oznajmił Niall – nie zostawię go samego w takim stanie.
    - No, ok. To Harry, zadzwoń po Ed'a i idziemy – rozkazał wręcz, Devine
Styles oddalił się od nas na kilka metrów, zadzwonił do swojego przyjaciela, po czym wrócił.
    - Ed będzie czekał już na nas w Arista. No to idziemy?
Przytaknęliśmy równocześnie i wpakowaliśmy się do średniej wielkości vana.
Pod pubem byliśmy dokładnie o 21:00.
    - Witam słynny Boysband! - przywitał nas rudowłosy mężczyzna.
    - Hejka, Ed. Długo na nas czekasz? - przybił mu piątkę, Harry
    - Nawet nie. Czy to ty jesteś Louis – spojrzał na mnie i wyciągnął rękę – Ed Sheeran
    - Louis Tomlinson – przedstawiłem się i uścisnąłem jego dłoń


JACIEŻPIERDZIELE Ale beznadziejny rozdział. No, ale jak się jest chorym i się pisze rozdział to tak jest. Wybaczycie mi c'nie? Z góry przepraszam za błędy ;p
Chyba będą wątki Niam'a. Nie wiem ;//
Następny rozdział będzie w środę ;)
No i co będę wam tutaj jeszcze pieprzyła. Have a nice day :)


czwartek, 18 kwietnia 2013

PART SEVEN


    - Ja, ja, ja... - jąkałem się.
Szczerze mówiąc, nie zastanawiałem się nad tym. Poczułem kluskę w gardle. Zgodzić się czy nie?
    - Ja się nie zgadzam – powiedziałem spoglądając na zdziwienie w oczach Malika
    - Jak sobie chcesz. Tylko nie przychodź potem do mnie z płaczem, bo zachciało ci się być z Louisem – powiedział i wyszedł z domu.
Ja usiadłem trochę zmieszany na łóżku w którym spałem.
    - O czym rozmawialiście – usłyszałem znajomy głos, który wystraszył mnie do takiego stopnia, że spadłem z łóżka
    - Louis, co ty tutaj robisz.
    - Spałem tutaj cały czas. Fajnie, że mnie zauważyłeś – powiedział pomagając wdrapać się z powrotem na łóżko – Ale nie zmieniaj tematu. O czym rozmawialiście? Nie usłyszałem za dużo, ale gadaliście coś o mnie, prawda?
Och, Harry. Jesteś w poważnych tarapatach. Myśl. Pusta głowo myśl, jak by się z tego wyplątać.
    - Emm, Harry. Czemu walisz się w głowę – powiedział zmieszany Lou
    - Bo... Mnie głowa boli. I Zayn proponował mi tabletki, ale ja się nie zgodziłem, żeby je wziąć – odetchnąłem z ulgą, ale nie wiedziałem, czy połknie haczyk.
    - Harry, jak będziesz tak walił to to nic nie pomoże. Jak nie chcesz tabletek to mogę dać ci saszetkę, hmm?
    - Tak, tak poproszę – powiedziałem i ciężki głaz spadł mi z serca
Louis wyszedł z pokoju, a ja położyłem się z powrotem na łóżku i przysnąłem

~Loueh.
To nie było, że ja nie słyszałem ich rozmowy. Głos Zayna zawsze mnie obudzi. ZAWSZE. Ale, żeby Harry... Nie, oni na pewno żartowali, bo chcieli mnie wystraszyć i tyle, prawda?
Wmawiaj sobie Louis, wmawiaj. To nie zmieni tego, że Harry się w tobie zakochał i tyle. Wróć. ZAKOCHAŁ?! Nie, to nie prawda. Louis, pomyśl o jednorożcach... O Paryżu. Paryż jest taki ładny. Miasto zakochanych... Ja i Harry, w Paryżu... Co?? Nie! Ja i Harry nie możemy być razem, tak? No właśnie... Możemy, czy nie możemy??
Cały czas kłóciłem się sam ze sobą. Przez takie emocjonalne szamotanie, stłukłem mój ulubiony kubek. Och, no trudno. Wziąłem ciepłą herbatkę i saszetkę na ból głowy, i wróciłem do Hazzy. Loczek spał słodko i jakoś nie miałem serca go budzić. To byłoby nie na miejscu. Przykryłem go kołdrą, zważając na temperaturę w pokoju, która wynosiła ledwo 10ºC a i na dworze nie było ciepło. Odłożyłem herbatę na stolik nocny, przejechałem lekko dłonią po rozgrzanym jego policzku i wyszedłem z sypialni. Udałem się do salonu i to co ujrzałem było przerażające. Wszędzie butelki po alkoholu, jak i samego alkoholu było mnóstwo, na podłodze leżały małe kawałeczki kartonu, które były przyklejone jakąś mazią bliżej mi niezidentyfikowaną. Od razu zabrałem się za sprzątanie. Zajęło mi to dobre 2 godziny. Po skończonym sprzątaniu, opadłem bezsilnie na kanapę i przysnąłem. Obudziłem się wieczorem w swoim łóżku. O dziwo Harrego nie było obok mnie. Pewnie poszedł już do domu. Spojrzałem na stolik nocny, gdzie leżały kanapki, herbata i liścik, który brzmiał mniej więcej tak:

`Przepraszam, ale dzwonił Ed i musiałem wracać do domu. Przekaż Zaynowi, że koncert zaczyna się jutro o 17.00. Będę tam, więc do zobaczenia. P.S. - Smacznego :) `

Nie wiedziałem dlaczego on jest dla mnie taki miły. Och, Louis. Louis, Louis. Nie pamiętasz co słyszałeś rano. Kurwa! On mnie kocha i ja muszę coś z tym zrobić.
Zerwałem się szybko na proste nogi, ale poczułem, że moje nogi zmiękły. Zamknąłem oczy i prawdopodobnie zemdlałem.
Ocknąłem się dopiero nazajutrz rano. Za bardzo nie wiedziałem co się stało, ale kiedy zobaczyłem kartkę doznałem Déjà vu, ale tym razem nie zemdlałem. Zjadłem szybko kanapkę i popiłem herbatką. Spojrzałem na zegarek. Była 13.00. Zadzwoniłem do Zayna, by poinformować go o godzinie koncertu. Chłopak strasznie to przeżywał. Pytał się nie chyba 300 milionów razy, co ma założyć. Miałem już dosyć tych jego pytań odnośnie stroju, więc najnormalniej w świecie, rozłączyłem się. Ja sam natomiast stanąłem przed szafą i totalna pustka. Nie chodziło o to, że chcę być wystrojony na koncert, tylko dla Harrego. O Kurwa! Czy ja to powiedziałem?? Nie, to tylko mi się śni. To na pewno sen. Louis, kogo ty próbujesz oszukać?? Nawet samego siebie ci się nie uda okłamać, taki jesteś mięczak.
Cóż, taka prawda.
Wybrałem czerwone rurki i niebieski T-Shirt. Wziąłem dłuuuugi prysznic, zgoliłem mój 3-dniowy zarost i wskoczyłem szybciutko w wybrane ciuchy. Dochodziła 16.00. Zjadłem coś w pośpiechu, po czym wybiegłem na dwór, gdzie w samochodzie czekał już na mnie Malik.
    - Dzięki, że mi pomogłeś w doborze ciuchów – powiedział sarkastycznie Zayn
    - Dziękuję, że idziesz na koncert, na który to JA dałem ci bilety
Zayn wiedział, że tym razem nie da rady mi dogryź więc po prostu ruszyliśmy w drogę.


Tak trochę długo musieliście czekać, no ale w końcu jest.
Taki jakiś śmieszny mi wyszedł, ale to chyba dobrze, c'nie?
Następny postaram dodać jutro, ale to nic pewnego. :/
Kocham tą wersję TDKAU ♥ --> klik





czwartek, 11 kwietnia 2013

PART SIX


To uczucie, ach... Bajka. On miał tak miękkie usta. Nigdy nikt nie całował mnie tak dobrze... Zaraz, zaraz. KURWA LOUIS, ODPIERDOL SIĘ OD TYCH JEGO CUDOWNYCH UST !!!
Jak sobie rozkazałem, tak zrobiłem. Byłem trochę skrępowany tym zdarzeniem, ale Harry nie brał tego na poważnie i zaczął się śmiać. Nie wiedząc co robić również zacząłem wydawać z siebie nieśmiały śmiech. Nie wiedziałem za bardzo o co mu chodzi, ale bałem się spytać. Przecież ja też się śmiałem.
    - Wyluzuj Louis. To było przez przypadek. A ty się tak tym wystraszyłeś. - powiedział i zaczął się śmiać dalej
    - A jak miałem się nie wystraszyć?!? - zapytałem, ale Styles nie odpowiedział, ponieważ usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
Wstałem z Harrego, na którym przed chwilą wylądowałem, i poszedłem otworzyć drzwi. Stał tam Zayn z kilkoma piwami i wódką.
    - Hej Stary! - przywitał mnie Zayn
    - Siemka! Wchodź.
Tak jak powiedziałem, tak też uczynił. Oboje weszliśmy do salonu gdzie chłopcy przywitali się.
    - Zayn, mam coś dla ciebie – powiedziałem, kiedy oboje spoczęliśmy już na kanapie

~Harreh.
No co mogę powiedzieć? Podobał mi się pocałunek. Kogo ja okłamuję... Pragnąłem takiej bliskości już od bardzo dawna. Uspokoiłem Louisa, bo sam kiedyś przez przypadek pocałowałem chłopaka. Tyle, że on zaczął się ze mnie śmiać i przezywać.
Louis podał Mulatowi kopertę, która była mi już dobrze znana, bo sam jemu ją dałem.
    - Co to jest – spytał zaskoczony Zayn
    - Otwórz. - rzekł spokojnie Tomlinson
Malik posłusznie otworzył zaklejony kawałek papieru. Kiedy zobaczył 2 bilety na koncert Two Directions zaczął piszczeć jak mała dziewczynka. Skakał po mieszkaniu, a kiedy już się ogarnął, rzucił się na Louisa z pocałunkami. Miałem ochotę wykrzyczeć: EYY, PRZECIEŻ TO JA MIAŁEM TERAZ GO CAŁOWAĆ. TO JA MIAŁEM Z NIM TERAZ BYĆ. ALE TY MUSIAŁEŚ SIĘ WPIEROLIĆ... Jednak to byłoby bynajmniej dziwne, prawda?
    - Zayn, przestań. Oszalałeś – krzyczał Loui
    - Wiesz, że spełniłeś teraz moje największe marzenie?? A to co? - spytał wyciągając z koperty jeszcze coś – M&G?!?!?
    - Mhmm... - przytaknął Tomlinson
    - Jak ty to wszystko...
    - Podziękuj Harremu – powiedział Lou, a Mulat skierował swoje oczy na mnie
    - Nie wiem co mam powiedzieć. Spełniłeś moje marzenie. Nigdy nie mogłem dostać tak dobrych biletów. Dziękuje – powiedział, podszedł do mnie i przytulił mnie przyjacielsko
    - Choć tak mogłem odwdzięczyć się za naukę śpiewu u Louisa.
Wszyscy wyszczerzyliśmy się do siebie. Louis poszedł po kieliszki, szklanki, orzeszki i otwieracz. Zostałem sam na sam z Zaynem. Nie bałem się tego, ale rozmowę którą przeprowadziliśmy wzbudziła moje zaufanie do niego.
    - Czy to ty jesteś tą Darcy?
    - Tak.
    - A czy ty chcesz z nim być?
    - Na początku zależało mi na tym, ale teraz zrozumiałem, że świat nie tylko na tym się skupia.
    - Jeśli chcesz, mogę ci pomóc. Louis zawsze był bardzo ponurym chłopakiem. Nie miał ani dziewczyny, ani chłopaka. Chciałbym, żeby w końcu był szczęśliwy. Żebym mógł cokolwiek zdziałać, musisz się zgodzić.
Zawahałem się. Zgodzić się, czy nie?? Z jednej strony mógłbym ułożyć sobie życie z naprawdę super chłopakiem. Z drugiej strony, nie wiem czy on chce tego samego?
    - No to jak – przerwał moje przemyślenia Zayn
    - Myślę, że... - przerwałem, bo do pokoju wszedł Louis
Nie rozmawialiśmy już o tym. Ja sam też się nad tym nie zastanawiałem. Teraz miałem czas by zapomnieć o rzeczywistości i się zabawić. Wypiliśmy dużo alkoholu. Śmialiśmy się do rozpuku. Ok. 3 w nocy, zalani na maksa, usnęliśmy porozrzucani po różnych częściach mieszkania.

Ranek
Obudziłem się z wieelkim kacem. Podniosłem się do postawy siedzącej i wtedy do pokoju wszedł Zayn.
    - To co, zgadzasz się? - spytał podając mi butelkę wody


Haha, miał być w piątek, a jest dzisiaj. Widzicie jaka ja jestem zdolna xd
Troszku mi krótki wyszedł, ale nic nie szkodzi ;d We wtorek bd następny * O *
Podoba wam się rozdział? Ja myślę, że ostatnio coś mi pisanie nie wychodzi ;//
No, ale trudno.
Ten rozdział dedykuję @KarolaxChili za to, że mi tak schlebia :)
Ok, nie przynudzam. Miłego wieczorku :)


poniedziałek, 8 kwietnia 2013

PART FIVE

Śniło mi się, że jestem w ciemnym pomieszczeniu w którym byłem sam na sam z Harrym. Staliśmy w dwóch przeciwległych kątach. Nie rozmawialiśmy ze sobą. Przez to, że było tam strasznie ciemno, przysypiałem. Będąc lekko sparaliżowany przez nadchodzący sen, poczułem dotyk na moim prawym udzie.
    - Czasem prosisz o więcej, a doceniłbyś to co masz teraz – usłyszałem jego zachrypnięty głos
Chciałem coś z siebie wydusić, ale chłopak wstał i wyszedł z pomieszczenia.
Chwilę potem, obudziłem się. Była 13.00. Wstałem i udałem się do łazienki. Zdjąłem z siebie wczorajsze ciuchy i nagi, wśliznąłem się do kabiny prysznicowej. Szybki prysznic, to coś co kocham. Odświeżony, założyłem czerwone rurki i czarną bluzkę. Teraz wypadałoby coś zjeść. Nie powiem, bo kiszki grały mi marsza, więc czym prędzej zajrzałem do lodówki. Zrobiłem sobie 2 omlety, małą miseczkę płatków i kanapkę. Takie porządne śniadanie sprawiało, że cały dzień potrafiłem nic nie jeść. Skutkiem owego odżywiania jest moja zgrabna sylwetka i niebanalny tyłeczek.
Cały czas myślałem o moim śnie. Męczyła mnie jedna wątpliwość. Mianowicie, czy to co mi się śniło wydarzy się naprawdę, czy to tylko metafora. Głowiłem się nad tym ogarniając mieszkanie. W końcu miał do mnie przyjść mój nowy przyjaciel – uśmiechnąłem się mimowolnie na samą myśl o nim. Harry był naprawdę fajnym chłopakiem. Zabawny, rozmowny, uroczy... Louis, wróć, Zabawny i rozmowny – taki był Styles. Kończyłem ostatnie porządki, kiedy usłyszałem pukanie do drzwi. Odłożyłem mopa i otworzyłem drzwi. Jak mogłem się spodziewać stał tam nie kto inny tylko wysoki chłopak z bujnymi lokami, uśmiechający się nieśmiało ukazując swoje słodkie dołeczki.
    - Witaj Louis – przywitał mnie Harry
    - Hejka. Proszę, wejdź – wykonałem zapraszający ruch ręką
    - Widzę, że sprzątałeś – rzekł brunet ściągając płaszcz
    - Właśnie skończyłem. Chcesz coś do picia?
    - Wody poproszę
    - To ty idź już do salonu, a ja zaraz przyjdę – powiedziałem na co chłopak skinął głową i udał się do dużego pokoju.
Ja sam natomiast poszedłem do kuchni, gdzie nalałem wody i ozdobiłem brzeg szklanki plasterkiem cytryny. Wraz z gotowym napojem udałem się do pokoju w którym czekał na mnie Hazz.
    - Proszę – powiedziałem wręczając mu naczynie z cieczą
    - Dzięki – odparł przyjmując je ode mnie, upił kilka łyków i odstawił na stolik
    - Ok, to zaczynamy – rzekłem siadając koło niego i sięgając po teczkę z tekstami
Na początku trochę ćwiczyliśmy. Chciałem usłyszeć jak śpiewa, więc podałem mu tekst mojej ulubionej piosenki The Fray – Look After You.
Harry lekko zdenerwował się, ponieważ zaczynając, łamał mu się głos. Pod wpływem chwili złapałem go za dłoń i ścisnąłem. Dopiero teraz usłyszałem jego piękny i czysty głos:


If I don't say this now I will surely break
As I'm leaving the one I want to take
Forgive the urgency but hurry up and wait
My heart has started to separate

Oh, oh
Be my baby
Oh,
Oh, oh
Be my baby
I'll look after you

There now, steady love, so few come and don't go
Will you won't you, be the one I always know
When I'm losing my control, the city spins around
You're the only one who knows, you slow it down

Oh, oh
Be my baby
Oh,
Oh, oh
Be my baby
I'll look after you
And I'll look after you

If ever there was a doubt
My love she leans into me
This most assuredly counts
She says most assuredly

Oh, oh
Be my baby
I'll look after you
after you
Oh, oh
Be my baby
Oh,


It's always have and never hold
You've begun to feel like home
What's mine is yours to leave or take
What's mine is yours to make your own

Oh, oh
Be my baby
Oh,
Oh, oh
Be my baby
Oh,
Oh, oh
Be my baby,
Oh,
Oh, oh,
Be my baby,
Oh.....

Piosenka w jego wykonaniu to coś naprawdę pięknego.
    - I co podobało się? - spytał po skończonym przedstawieniu
    - Dlaczego powiedziałeś, że nie umiesz śpiewać. Ty masz talent.
    - Tak naprawdę nie umiem, ale boli mnie ręka i tak jakoś głos mi się ''naprawił'' – spojrzał na swoją rękę, dając mi znak bym ją w końcu puścił.
    - Czyli ktoś musi trzymać cię za rękę, żebyś ładnie śpiewał? - zdziwiłem się
    - Nie 'ktoś' tylko ty, Louis – rzekł słodko Styles
    - Może obejrzymy jakiś film – zaproponowałem lekko się rumieniąc
    - Pewnie – chłopak uśmiechnął się szeroko
Zabiłbym za te dołeczki. One mają coś w sobie, że każdy chciałby je mieć. Albo loki. Mógłbym się nimi bawić dniami i nocami. Podszedłem do telewizora, włożyłem płytę w napęd DVD i nie odwracając głowy chciałem usiąść na kanapie. Jednak wielkie było moje zdziwienie, kiedy niezdarny ja wywróciłem się. Nie wylądowałem na podłodze. Nie, nic tych rzeczy. Wylądowałem na kanapie, na Harrym i przez jeden, wielki, pierdolony przypadek... Pocałowałem go.


Hahaha... No nie wierzę. Taka jestem szczęśliwa, że komuś w końcu podoba się to co piszę *__*
Nie oczekiwany obrót spraw hmmm... Ale muszę was zmartwić, że to długo trwać nie będzie ;//
Dodałam gadżet ''Obserwatorzy'' i miło by mi było niezmiernie, gdyby ktoś dodał się do tych Obserwujących ;3
Już was nie będę szantażować, ale i tak komentujcie. To strasznie nakręca do pisania ;3
Następnego rozdziału prawdopodobnie możecie spodziewać się w piątek :)
Ok, nie przynudzam już. Miłego dnia ;3



czwartek, 4 kwietnia 2013

PART FOUR


Speszona dziewczyna rzuciła na mnie dziwne spojrzenie, wstała i wyszła. Czyli to nie ona – pomyślałem. Usiadłem przy stoliku i zamówiłem dużą latte. Co chwila nerwowo patrzałem na zegarek. Gdzie ona do cholery jest? Powinna być pół godziny temu – powiedziałem sam do siebie. Nagle do restauracji wszedł pewien chłopak. Prawdopodobnie śpieszył się na jakieś spotkanie tutaj, co można było wywnioskować po jego roztrzepanej fryzurze, po wywijanym we wszystkie strony szaliku i rumieńce na policzkach. Spuściłem wzrok z chłopaka zerkając na zegarek. Porównałem godzinę na zegarku z godziną w telefonie. Wszystko było dobrze nastawione. Czego ja mogłem się spodziewać – mruknąłem sam do siebie. Już chciałem wstać i wyjść z budynku, ale ktoś podszedł do stolika
    - Louis Tomlinson? - spytał chłopak, który przed chwilą wparował do Rosso
    - Darcy Cat?
    - Harry Styles – wyciągnął rękę a ja uścisnąłem ją

~Harreh.
Co miałem zrobić? Czy jakbym powiedział mu prawdę, umówiłby się ze mną? Emm... wątpię. Usiedliśmy przy stoliku i postanowiłem opowiedzieć mu o sobie. Pominąłem kilka drobnych szczegółów takich jak to, że jestem biseksualistą. Tak, dobrze mnie zrozumieliście. To była tajemnica, o której wiedział tylko mój najlepszy kumpel – Ed. Teraz pewnie spytacie: Jak można ukrywać swoją orientację? A no można. Strasznie podobają mi się faceci. Czasem myślę, że jestem gejem, ale czuję też pewnego rodzaju pociąg do dziewczyn. Miałem jednego chłopaka, który zerwał ze mną przez dziewczynę.
Bardzo miło spędziliśmy z Louisem czas. Zjedliśmy spaghetti,a przede wszystkim rozmawialiśmy. Chciałem jak najwięcej o nim wiedzieć. Im bardziej go poznawałem, tym bardziej byłem zauroczony. Nie dosyć, że był przystojny to jeszcze taki inteligentny i rozmowny. A co jeżeli on... Proszę Harry, bądź dobrej myśli
    - Lubisz śpiewać? - spytał
    - Kocham, tylko, że nie potrafię
    - To może cię nauczę? Daje prywatne lekcje śpiewu – zaproponował
    - Jeżeli to nie kłopot.
    - Nie no coś ty. To może przyjdź do mnie jutro o 17.00 – podał mi karteczkę z adresem – Wiesz, co ja już będę leciał. To do jutra?
    - Tak. Do zobaczenia – Louis wyszedł z restauracji
Ja sam zebrałem się do domu. Miałem kawałek, ale lubiłem spacery, więc nie przeszkadzała mi odległość. Po drodze dużo myślałem:
''Jesteśmy przyjaciółmi?'' ; ''Czemu to tak łatwo poszło?'' ; ''Będę musiał jutro zaśpiewać przed Louisem'' ; ''Jaki on jest seksi''' Yyy... uznajmy, że tej ostatniej myśli nie było. Dotarłem do domu w której akurat trwała jakaś dzika impreza urządzona przez mojego współlokatora i przyjaciela Eda.
    - Harry, nareszcie. Gdzieś ty był? - spytał Sheeran
    - Na spotkaniu.
    - Z kim?
    - Nie znasz.
    - Z kim?!
    - Nie znasz!
    - Kurwa Z kim?!?
    - Chłopakiem.
    - No i o to mi chodziło. A fajny chociaż?
    - No trochę..... On jest zajebisty!
    - Trzymam kciuki, a teraz chodź do nas potańczyć.
    - Wiesz co, pójdę się położyć lepiej. Jutro mam lekcje śpiewu. Dobranoc Ed!
    - Dobranoc Harry.
Udałem się na górę do swojego pokoju. Włączyłem laptopa, zalogowałem się na twitterze i wydukałem:
''Super dzień. Mam nadzieję, że to tylko początek do szczęśliwego życia''
Odłożyłem komputer po czym odpłynąłem w głęboki sen. Śniłem o nim. O Louisie. Może i jestem płytki i widzę tylko to co na wierzchu, ale żeby zrozumieć wnętrze, trzeba się pierw otworzyć.

~Loueh
No i wiedziałem. WSZYSTKIE MOJE SNY SIĘ SPRAWDZAJĄ. Dobrze, że Harry nie jest jakimś gejem czy coś. My się po prostu zaprzyjaźniliśmy. Tyle. Chociaż... Jego wzrok. Patrzył się na mnie jak na jakiegoś Boga. Nie wiem czy mam się tym niepokoić.
Nie wróciłem do domu tylko od razu poszedłem do baru. Dzisiaj moja zmiana przy mikrofonie. Kilka piosenek starczyło ponieważ, szybko lokal opustoszał. Wybiła 2.00. Do domu podwiózł mnie szef. Wgramoliłem się na drugie piętro, wszedłem do mieszkania, rzuciłem się na łóżko i powiedziałem sam do siebie:
    - Loui, co ty robisz ze swoim życiem?
Niedługo potem usnąłem.


Guten Tag. xx
Taki gupi wyszedł, ale jak o pierwszej w nocy pisany to się nie dziwcie xdd
Hahahaha... Myśleliście, że chce mi się jeszcze jakąś Darcy wymyślać? Hah
Ktoś spytał mnie ''...czy będzie +18''.
Pewnie, że będzie. Co to za blog bez erotyka xdd
Bardzo miło mi jest z powodu tylu komentarzy (tak, 4 komentarze to dla mnie dużo :P)
Aha... Chciałabym wam polecić blog Werki ( o Larrym też ;)) - http://troumblaker.blogspot.com/
5 komentarzy = Następny rozdział


+Jacy oni razem szczęśliwi *o*


PART THREE


Siedziałem z Zaynem do północy. Wypiliśmy trochę, ale to dla nas było normalne. Często spotykaliśmy się na u mnie w domu i oglądaliśmy albo filmy, albo mecze, popijając sobie po kilkanaście piw. Rano obudził mnie budzik. Była 10.00. Za godzinę powinienem być w pracy. Och... Lekcje u pana Franklina i jego bachora były czymś co kochałem (wyczuj ten sarkazm). Ubrałem się spodnie jeansowe, białą bluzkę i grubą bluzę. Zjadłem kilka kanapek i napiłem się kawy. Zadzwoniłem jeszcze do Zayna spytać jak się czuje. Miał strasznego kaca. Nie dziwie mu się. Sam bym go miał, ale nie zapomniałem o dzisiejszej randce z Darcy. Przecież nie mogłem iść na spotkanie z kacem. Najważniejsze jest pierwsze wrażenie.
Gotowy do wyjścia, zabrałem teczkę z nutami, założyłem buty i kurtkę, i z uśmiechem na ustach opuściłem mieszkanie.
    - Gdzie idziesz Loui? - usłyszałem znajomy głos, kiedy wyszedłem z bloku
    - Modest, przecież wiesz gdzie.
    - A no tak. Będziesz śpiewał pioseneczki z małym Franklina. Wlazł kotek na płotek czy Siała baba mak?
    - The Script – Hall of Fame – powiedziałem i podążyłem do pana Franklina.
    - Mhm... Taa jasne! - usłyszałem krzyki Modesta, ale nie zwróciłem na to specjalnie uwagi
Dom rodziny w którym dawałem prywatne lekcje ze śpiewu znajdował się kilka przecznic od mojego mieszkania, więc byłem tam w mgnieniu oka.
    - O Louis, w samą porę – przywitał mnie tymi słowami pan Franklin
    - Dzień Dobry prze pana.
Wszedłem do środka i zdjąłem kurtkę oraz buty. Udałem się do dużego salonu, gdzie znajdował się duży fortepian, a przy nim siedział Jack – syn pana Franklina.
    - Dzień Dobry – przywitał się
    - Witaj. Dlaczego jesteś taki markotny?
    - Nie chcę grać na pianinie. Bolą mnie już palce.
    - To może dzisiaj ja zagram?
    - A umie pan?
    - No pewnie. Na coś się przydała szkoła muzyczna.
Ucieszony chłopak przesunął się robiąc mi miejsce przy instrumencie.
    - Co będziemy dzisiaj śpiewać panie Tomlinson?
    - Co powiesz na The Script?
    - Kocham ten zespół! - ucieszył się młodzieniec – No to co, zaczynamy?
    - Oczywiście – uśmiechnąłem się i podałem Jackowi tekst i nuty.
    ...
Yeah, you can be the greatest
You can be the best
You can be the king kong banging on your chest

You can beat the world
You can beat the war
You can talk to God, go banging on his door

You can throw your hands up
You can beat the clock
You can move a mountain
You can break rock
You can be a master
Don't wait for luck
...
W tym momencie przestałem grać i śpiewać. Oparłem głową o klawisze, które wydały bardzo nieprzyjemny dźwięk, i zacząłem płakać.
    - Co ja kurwa zrobiłem – powiedziałem sam do siebie
    - Co się stało panie Tomlinson? - spytał zatroskany Jack
    - Popełniłem prawdopodobnie największy błąd mojego życia. Teraz nie mogę tego zmienić i zrobię z siebie idiotę.
    - Na pewno nie. Przecież uczy się na błędach. Czy ten błąd o którym pan mówi, czy jego nie da się jeszcze naprawić?
    - Ten błąd nastąpi za dwie godziny.
    - Więc jeszcze się to nie wydarzyło? - uśmiechnął się, wstał i wyszedł z pokoju
Byłem trochę zmieszany zachowaniem chłopca i czekałem sam nie wiem na co. Jednak po niedługim czasie wrócił z małym przedmiotem w dłoniach.
    - To jest oko smoka – rzekł – kiedy byłem mały rodzice wyjechali do Chin. W tym czasie bardzo ciężko zachorowałem. Lekarze nie dawali mi szans. Dzień przed moją przewidzianą przez lekarzy śmiercią, przyjechali rodzice. Dali mi wtedy to oto oko. Dzięki niemu jestem tutaj z panem. Niech pan je weźmie. Wierzę, że panu też da szczęście.
    - Naprawdę? - otarłem łzy
Chłopak uśmiechnął się i zawiązał mi na szyi sznureczek z kryształkiem.
    - A teraz niech pan idzie przygotować się na randkę
    - A skąd wiesz?
    - Przeczucie
Nie mogłem w to uwierzyć. Chłopczyk, który ma niespełna 12 lat dał mi takiego wielkiego kopniaka w dupę. Ubrałem się i opuściłem dom. Pośpieszyłem do domu, gdzie wziąłem prysznic i przebrałem się w koszulę i czerwone spodnie. Spojrzałem na komodę, gdzie leżał naszyjnik od Jacka. Uśmiechnąłem się do siebie i po policzku spłynęła mi pojedyncza łza. Założyłem naszyjnik i schowałem go pod koszulę tak, że nie było go widać. Zadowolony wyszedłem z budynku przy okazji sprzeczając się trochę z Modestem. Po kilkunastu metrach stałem już pod drzwiami Rosso. Chwyciłem za klamkę, wziąłem głęboki wdech i wszedłem do środka. Przy stoliku gdzie mieliśmy się spotkać siedziała tylko jedna dziewczyna... Zaraz, zaraz... DZIEWCZYNA?!? Czyli myliłem się co do Darcy. Och Louis, ty głupcze. Podszedłem nieśmiało do stolika i spytałem:
    - Darcy?


Hejka :)
Jestem bardzo szczęśliwa z powodu 3 komentarzy. Dziękuje wam. Trochę się zrobiłam sentymentalna, po tym jak mi Wera wysłała zdjęcie M. *_*
Ah, jeszcze spytam... Chce ktoś być informowany na twitterze, lub facebook'u o rozdziałach, niech pisze (tt:@Harlem_Harreh ; fb: Natalia Gonerska)
3 komentarze = Następny rozdział :)


poniedziałek, 1 kwietnia 2013

PART TWO


Byłem roztrzęsiony. Od kąt pamiętam wszystkie moje sny się sprawdzały. Wstałem z kanapy i udałem się do kuchni po szklankę mleka. Nie mogłem zapomnieć o tym śnie. Nigdy nie myślałem o tym, że mógłbym zostać emm... gejem. Spojrzałem na zegarek. Była 7.00. Przebrałem się w czerwone rurki i sweter w paski. Odziany rozczesałem swoje włosy i wyszedłem z domu. Odetchnąłem z ulgą gdy przed blokiem nie zastałem Modesta. Wolnym krokiem udałem się do pobliskiego supermarketu na zakupy. W sklepie spotkałem Zayna.
    - Hej Stary! - krzyknął do mnie podnosząc do góry rękę
    - Hej Zayn – przybiłem mu piątkę
    - Jak się leniuchowało wczoraj? - spytał sięgając po płatki kukurydziane
    - Bardzo dobrze. Gadałem wczoraj z takim Hiszpanem, ale on nie rozumiał co do niego pisze. Potem pisałem z taką laską... - przełknąłem ślinę
    - Serio? No opowiadaj! Skąd ona jest? - zaciekawił się mulat
    - Nazywa się Darcy i mieszka tutaj, w Londynie. Ma znajomości z chłopakami z Two Directions. Ogólnie bardzo miła i sympatyczna dziewczyna.
    - To czemu się z nią nie umówiłeś? - spytał zaskoczony Malik
    - Ona nie chce się spotkać... - spuściłem głowę
    - Louis, co się stało? Czy ty, miałeś sen o niej? - spytał zatroskany, kiedy podchodziliśmy do kasy.
    - Umówiliśmy się w Rosso, – zacząłem – spędziliśmy razem bardzo dobrze czas. Dużo rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Pod koniec kolacji ta dziewczyna zerwała ze swojej twarzy maskę i okazała się chłopakiem.
    - O ku*wa. Czyli Darcy to chłopak?
    - Modlę się by to nie była prawda. Ona jest naprawdę super. Nigdy z nikim tak dobrze się nie rozumiałem...
    - Louis, a może jednak warto spróbować, no wiesz...
    - Ale ja nie jestem gejem! (XD)
    - Ja tego nie mówię, ale mógłbyś spróbować. Pomyśl o tym. Ja muszę już lecieć. Trzymaj się Tommo – poklepał mnie po ramieniu i odszedł.
Byłem między młotem a kowadłem. Nie wiedziałem co robić. Bycie gejem. Hmm... Zawsze ciekawiło mnie jak to jest być z osobą tej samej płci. Przyznam, podobało mi się kilku chłopców w przeszłości, ale nic więcej. Z drugiej strony Modest. On nie da mi żyć przez to, że jestem inny.
    - ''Muszę coś z tym zrobić'' – pomyślałem
Wróciłem do mieszkania i rozpakowałem zakupy. Zrezygnowany opadłem swoim bezsilnym ciałem na kanapę. Położyłem swoje ręce na głowie i zacząłem myśleć. Pojawiło się tysiące myśli, ale żadna z nich nie wydawała mi się sensowna. Próbowałem wmawiać sobie, że Darcy jest kobietą, ale moje sny zawsze okazywały się prawdą. Dlaczego teraz ma być inaczej? Chwyciłem laptopa i wydukałem wiadomość, w której wręcz błagałem o spotkanie. Spojrzałem na kartkę, gdzie miałem napisany e-mail Darcy. Kiedy wszystko było gotowe do wysłania, spojrzałem na klawisz ENTER i pojawiły się pierwsze wątpliwości. Jeździłem koniuszkiem palca po przycisku. Nagle usłyszałem dźwięk dzwonka. Przestraszył mnie tak bardzo, że aż się wzdrygnąłem. Mój niekontrolowany ruch spowodował przypadkowe wysłanie wiadomości.
    - Cholera! - wydarłem się odkładając laptopa
Przypomniałem sobie o tym, że ktoś dzwoni do drzwi. Wstałem i przywitałem Zayna
    - Eyy, Stary. Nie bulwersuj się tak – powiedział wchodząc do pomieszczenia
    - Łatwo mówić – odparłem nadal zdenerwowany
    - Czyli mam sam pić? - spytał ukazując mi butelkę piwa
Nie odpowiedziałem. Uśmiechnąłem się tylko do Mulata. Kazałem przyjacielowi pójść do salonu, a sam udałem się po otwieracz. Kiedy wróciłem zastałem Zayna przed komputerem.
    - Louis, dostałeś wiadomość – powiedział wręczając mi laptopa.
E-mail był od Darcy. Serce zabiło mi mocniej. Bałem się jej reakcji, ale chyba nie potrzebnie. Napisała:

''Ja również chciałabym się z tobą spotkać. Nie wiem jednak czy to dobry pomysł. Mógłbyś doznać wielkiego rozczarowania mną. Zgodzę się na to spotkanie, ale pod jednym warunkiem. Mianowicie, nie stchórzysz i nie uciekniesz.''

Wiadomość umacniała moje przekonania co do płci Darcy, ale co miałem robić? Przecież nawet jeśli okaże się mężczyzną to co stanie na drodze naszej przyjaźni? Szybko odpowiedziałem na e-maila, w którym opisałem gdzie mamy się spotkać.
    - Czy to ta cała Darcy? - spytał Zayn
    - Tak.
    - Umówiłeś się z nią?
    - Mhmm... - mruknąłem szczęśliwy odkładając komputer
    - Pamiętaj, jeżeli masz jakiś kłopot, to zawsze wal do mnie.
    - Dzięki Stary – przytuliłem go.


Hey, Hi, Hello!
Pewnie wiecie co się dalej stanie... No, ale czy to nie jest takie, takie Awwww.. *____*
Jest mi strasznie przykro z powodu 1 komentarza ;<, dlatego będę was szantażować ;p
Nie pytajcie ''Kiedy następny'', bo nawet dla mnie to jedna wielka niewiadoma.
3 komentarze = następny rozdział ;D